sobota, 6 grudnia 2014

Nowaczewski wspomina Artura Fryza



Głos Artura usłyszałem po raz pierwszy przez telefon. Musiało to być jakoś w 2006 roku, informował, że mój debiutancki tomik otrzymał jedną z nagród w Złotym Środku Poezji.  Dziś Artur Fryz jest pamiętany w pierwszym rzędzie jako twórca tej nagrody i tego festiwalu. Do niewielkiego Kutna co rok u progu lata zjeżdżali poeci z całej Polski. Nie lubię imprez literackich – tych zjazdów kółek wzajemnej adoracji podminowanych skrywaną niechęcią i ego mówiącym ja, ja, ja, ale do Kutna lubiłem przyjeżdżać zawsze. Wywiozłem stąd zarówno przyjaźnie, jak i pojedyncze spotkania – są osoby, które widziałem w życiu raz albo dwa, ale pozostają w życzliwej pamięci. Przez Kutno właśnie. Wyjątkowość Artura było widać szczególnie podczas tego typu spotkań, nie tylko w Kutnie, ale gdziekolwiek, gdzie się pojawił. Był to człowiek – nie będzie w tym górnolotnej przesady – pewnej misji. Kochał poezję i wiele uwagi poświęcał innym piszącym. Zbliżał ludzi. Przy tym wszystkim pozostawał samoswój, wyrazisty. Był antytezą osobników bez właściwości, kręgosłupów i zasad.
 
Pełny tekst TUTAJ.