czwartek, 10 stycznia 2013





GRZEGORZ KOCIUBA

Miejsce wspólne, wspólnota miejsca
["Twórczość" 2013, nr 5]

                                                                                                                                       Język poza spotkaniem
                                                                                                                                       Jest martwy.

                                                                                                                                       Wojciech Kudyba



Sopocki dwumiesięcznik literacki „Topos”, ukazujący się od 1993 roku, to periodyk o utrwalonej marce na mapie polskich pism literackich. Można by nawet powiedzieć, że to jedno z niewielu pism o naprawdę wyrazistym profilu ideowym i estetycznym. Co o tej wyrazistości decyduje? Chyba coś, co nazwałbym konserwatyzmem otwartym.


Przejawia się on z jednej strony w tym, że na łamach „Toposu” spotykamy utworu osadzone w klasycznej dykcji, podejmujące, na poważnie, newralgiczne tematy i dylematy naszych czasów, wyrażające przekonanie, że twórczość to coś znacznie więcej niż tylko gra z literacką tradycją, manifestowanie ego, czy ludyczny karnawał ku uciesze gawiedzi. Z drugiej strony, otwartość „Toposu” wyraża się choćby w tym, że na jego łamach spotykają się autorzy reprezentujący różne poetyckie dykcje czy orientacje, ale też zgodni co do jednego; literatura jest ważnym narzędziem rozpoznawania i wypowiadania rzeczywistości, i jest to narzędzie umocowane w czymś trwalszym, niż tylko doraźna koniunktura, moda, chwilowa popularność. Innymi słowy, „Topos” stawia na literaturę imponderabiliów i taką konsekwentnie prezentuje.

Trudno się więc dziwić, że czołówka toposowych autorów przygotowała numer (5/2012 ), który programowość pisma” jeszcze mocniej podkreśla, numer, noszący wyraźne cechy manifestu. Jak to jest zrobione?

Otóż programowe wypowiedzi ośmiu autorów ( W. Gawłowski, A. Gleń, J. Jakubowski, P. Dakowicz, W. Kass, K. Kuczkowski, W. Kudyba, A. Nowaczewski ) zostały pomyślane i zrealizowane jako głosy inspirowane utworem wyjściowym tj. wierszowanym traktatem czy też, jak chce Jarosław Jakubowski, „wierszowanym szkicem" Wojciecha Kudyby pt. Topoi.

Utwór Kudyby to wykład na temat statusu i powinności poezji w ogóle, ale też poezji hic et nunc. Autor, którego myślenie o poezji, i nie tylko, sporo zawdzięcza Buberowi, Gadamerowi, Heideggerowi, Lévinasowi, Tischnerowi,… wyraża wprost przekonanie, że wiersz o tyle jest poezją, o ile „wciąga świat w rozmowę” a zarazem nieustannie siebie przekracza, aby „stanąć naprzeciw Innego”. Opozycja: „język zamknięty – język otwarty” wydaje się tu kluczowa, bowiem opisuje dwa fenomeny: „władzę” i „opresję” oraz „troskę” i „darowanie” siebie Innemu. Dla Kudyby wiersze, które nie „zapraszają świata do spotkania Osób” na dobrą sprawę nie są poezją, bowiem nie tworzą perspektywy spotkania, a dopiero w spotkaniu wartości stają się konkretem egzystencjalnym.

Nietrudno wskazać adwersarzy myślenia o poezji, które prezentuje autor Wierszy wobec Innego. Są nimi rozmaitej maści wyznawcy autotelizmu. Uważają oni, że „instytucja zwana literaturą” jest właściwie bytem monadycznym; samowystarczalnym i samozwrotnym, a jej język nie tyle służy do opisywania rzeczywistości (referencyjność), lecz sam jest rzeczywistością prymarną w odniesieniu do świata. Nie jest bowiem tak, że to rzeczywistość generuje język. Raczej na odwrót. To, co zwiemy rzeczywistością w ogóle jest do pomyślenia właśnie dlatego, iż już-zawsze istnieje w takim czy innym języku. To właśnie w języku, bo niby gdzie indziej, ustanawia się… rzeczywistość tj. zasady jej wytwarzania, postrzegania, wartościowania.

Widać więc, że mamy tu do czynienia ze sporem starym jak… zachodnia filozofia. „Jestem, więc myślę” (Akwinata), czy raczej „myślę, więc jestem (Descartes )? Spór co prawda stary, ale w dwudziestowiecznej filozofii języka (np. dekonstrukcja, kognitywizm) przybrał nową postać i inny sposób argumentacji. Dodajmy, że Kudyba jako realista i… metafizyk sytuuje się zdecydowanie w tradycji Tomaszowej.

Wróćmy jednak do wypowiedzi uczestników „Toposowego” manifestu. Ważne spostrzeżenie formułuje Artur Nowaczewski w Zapiskach dyletanta. Autor pisze:

Polemika ze strukturalistyczną i poststrukturalistyczną teorią języka poetyckiego, który jest
rozumiany jako język autoteliczny, samowystarczalny, ewokujący sam siebie, a wreszcie –
w postmodernizmie – autoreferencjalny i odnoszący się tylko do siebie, nie ma dziś większego
sensu. Nie dlatego, że ta teoria jest słuszna, ale dlatego, że już się przeżyła. To wczorajsza
wojna. Nastąpiło bowiem coś, co teoretycy literatury nazywają „ zwrotem kulturowym”. Toruje
sobie on w naszym kraju drogę pomału, ale coraz śmielej. Walka o poezję jutro to nie jakieś
meta-rozważania, ale opór wobec rozmaitych wulgaryzujących poezję zaangażowań.(s. 21)

Wygląda więc na to, że „Toposowe” Wyznania i manifesty bardziej mają charakter postulatywny niż polemiczny. Idzie mianowicie o to, aby w sytuacji wyczerpywania się autotelicznego modelu poezji nie tyle z nim polemizować, lecz raczej ponad nim czy obok niego proponować model dialogiczny. Jakie są jego założenia? Choćby takie: „poezja jako mowa, a nie tekst! Bo czyż nie jest tak raczej, że to w poezji jesteśmy najbardziej osobą i pragniemy tego udzielenia siebie Drugiemu”.(A. Gleń). „Doświadczenie integralności istnienia najpełniej wyraża się w poezji.”(W. Gawłowski). „Chodzi zatem o jak największy zamach. O zamach na Wszystko. Poezja musi c h c i e ć udźwignąć świat, unieść cień. Mowa, która chce udźwignąć świat, musi mieć wielki na ten świat apetyt.”(K. Kuczkowski). „Żyj i przeżywaj, a dopiero potem przetwarzaj i pisz. Kierunek odwrotny prowadzi do goryczy. A między życiem i pisaniem módl się i troszcz.”(W. Kass). „ Jednostkowa prawda, w której odbija się prawda o epoce, o narcystycznej cywilizacji konsumentów. Tylko taka poezja ma sens. Wszystko, co w literaturze służy innym celom, to strata czasu.”(P. Dakowicz).

Na jaką więc poezję/literaturę stawiają autorzy programowego „Toposu”? Otóż na taką, której nie zadowala przestrzeń literackiego, środowiskowego, towarzyskiego getta. Skoro jest to literatura porywająca się na… „Wszystko”, musi rozpoznawać i wypowiadać naszą zagmatwaną rzeczywistość, pozostając w drodze i dialogu. Nie interesuje jej także cmokactwo i dzielenie estetycznego włosa na czworo, gdyż jest to widomy przejaw – jak to ujął Przemysław Dakowicz – „nowoczesności schizofrenicznej”. Jest to ponadto poezja/literatura konsekwentnie zakotwiczona w jednostkowym przeżyciu, doświadczeniu, byciu. Pragnie rozpoznawać i wypowiadać to, co… Jest, a nie konstruować wydumane światy. I wreszcie jest to poezja/literatura, która, rozpoznając i demaskując dotkliwe choroby naszej cywilizacji, kultury, duchowości, nie chce poprzestawać na diagnozie, ale proponuje sposoby i metody terapii.

Aż się człowiek wyrywa, aby przystać do Drużyny Topoi. I nie tylko dlatego, że program… szczytny, ale głównie dlatego, iż celnie, głęboko, uczciwie nazywa jednostkowe i zbiorowe mielizny, na jakich co rusz osiadamy, oraz pokazuje, jak się z nimi skutecznie konfrontować.



JAN STOLARCZYK

Dwudziestolecie "Toposu"
["Odra" 2013, nr 5]

„Topos” − ananim (odwrócenie nazwy) miasta Sopot. Dwumiesięcznik pod tym tytułem wydawany w Sopocie już od 20 lat (debiut w maju 1993 r.) pod redakcją naczelną Krzysztofa Kuczkowskiego, wplata w tytuł numeru 5 (126) z 2012 r. słowo „Topoi”: miejsce wspólne, powtarzający się w kulturze trop. Ta gra znaczeń ujmuje w skrócie ideę przewodnią pisma, którą sam Kuczkowski tak wyraża: „redagowanie pisma literackiego polega na przerzucaniu pomostów pomiędzy tymi, którzy piszą, a tymi, którzy czytają, pomiędzy ‘ja’ i ‘ty’. […] twórcze ‘ja’ potrzebuje łączności z innymi jak powietrza”. Niemal cały numer poświęcony jest „Innemu”, temu wieloimiennnemu „ja”, i dialogowi pojętemu jako „rozmowa w drodze”. Numer pisma otwiera wiersz Tadeusz Różewicza „Połów”, o napotkanym biedaku „w niebieskim drelichu”, w błysku spojrzenia pojętym jako „objawienie Istoty Ludzkiej”. To jest z ducha Ewangelii płynący połów współbrata, bliźniego. Programowym wstępem jest zwięzła, niepodpisana „Rozmowa w drodze” z takim wyznaniem: „Droga jest zawsze wędrówką w stronę innego. […] Można być sobą tylko w utracie siebie. Dopóki idą, rozmowa jest dla nich czymś w rodzaju wspólnego miejsca, wspólnego świata”. Ten wątek ideowy podejmuje i rozwija poemat Wojciecha Kudyby pt. „Topoi”.

Owa „utrata siebie”, obojętnie czy wywiedziona z doświadczenia mistycznego, czy z głębokiej empatii, stanowi według autorów realną, twórczą postawę otwarcia na Innego. Jedyną możliwą do zaakceptowania w pełni. Zwłaszcza dziś, kiedy, jak pisze Przemysław Dakowicz: „Każdy osobnik różniący się od masy, której tożsamość uległa rozmiękczeniu, traktowany jest jak element obcy, podlega stygmatyzacji i staje się przedmiotem czynności dezintegrujących”. Wielogłosowe i wieloaspektowe wystąpienie uznanych twórców średniego pokolenia zadaje kłam twierdzeniu, że dziś, w „płynnej rzeczywistości”, nie mają mocy manifesty i programy. Oni są i przekonujący, i nieulegli pułapce patosu czy retoryki, bliskie im są chrześcijańskie, niezdogmatyzowane wartości, o których obecność w kulturze i w życiu społecznym od 20 lat pismo zabiega, praktykując zasadę „topoi”.

Zespół redakcyjny wydaje także znakomitą serię poezji i krytyki. Drukują w niej autorzy bliscy światopoglądowej linii pisma, często stali współpracownicy. Można śmiało mówić o nieformalnej grupie pisarzy „Toposu”, która projektując w omawianym numerze relacje międzyludzkie, tym samym określa krąg wartości, które ją łączą.

W prezentowanym numerze Wojciech Kudyba drukuje szkic o tomie wierszy Barbary Gruszki−Zych „Szara jak wróbel”, Artur Fryz pisze o zbiorze esejów „Wiersze wobec Innego” Wojciecha Kudyby, Grzegorz Kociuba recenzuje obszernie poetyckie „Place zabaw ostatecznych” Przemysława Dakowicza, a Bartosz Szuwiński tom „Da. Teksty wierszowane” Adriana Glenia. Wszyscy wymienieni są właśnie współautorami dwumiesięcznika, a przywołane książki wyszły jego nakładem. Możemy to nazwać autopromocją wzmacniającą siłę wyznań i programowych wypowiedzi, ale też w takiej prezentacji ujrzeć chęć krytycznego przyjrzenie się sobie samym: lustro sprawdzające właściwości własnego odbicia.

Poza blokiem programowym czytelnik znajdzie świetny szkic Bogusławy Latawiec o ponadpokoleniowym przymierzu poetów i potrzebie zachowania pamięci o poprzednikach (z przywołaniem Przybosia i Karpowicza), wiersze Tymoteusza Karpowicza, esej Kazimierza Nowosielskiego o tym, jak Piotr Skarga usiłował Boży porządek świata uzgodnić z osobistym i obywatelskim sumieniem Polaków, esej Zofii Zarębianki o „Jasnościach promienistych” Miłosza. Koniecznie trzeba by też przeczytać rozważania Jacka Salija pt. „Dziwne pogranicze między dobrem a złem”.

I co się okazuje? Cały numer „Toposu”, „od deski do deski”, wypełniony jest ważkimi treściami.

Redakcja dwumiesięcznika zawsze z dużą starannością dobiera autorów i teksty, szczególnie dużo miejsca poświęcając poezji (czy nie dlatego, że tworzą ją trzej poeci − Tadeusz Dąbrowski, Wojciech Kass i naczelny Krzysztof Kuczkowski?). Czytelnicy pisma wiedzą, że wraz z nowymi numerami dostaną często dodatkowo wartościową książkę. „Topos” to jeden z najlepiej redagowanych i najważniejszych periodyków literackich w Polsce.
W chwili, gdy czytacie Państwo tę notę o szczególnym wydaniu „Toposu”, będzie już wiosna i ukażą się dwa kolejne zeszyty. Numer 5 (126) z 2012 r. zachowuje przecież swą intelektualną i artystyczną wartość. Namawiam do przeczytania. Można go zamówić bezpośrednio w redakcji (prenumerata@tps-dworek.pl).





MACIEJ KRZYŻAN

poeta wobec Innego
 
                                                 poetom „Toposu” 


                                                             Inny 
                                                             prowadzi moją
                                                             myśl
                                                             i rękę
                                                             
                                                             spotykam Go
                                                             przechodzień
                                                             zatrzymujący się
                                                             na mgnienie

                                                             Inny
                                                             przybywa
                                                             do mnie
                                                             stając się
                                                             w cudzie
                                                             po trosze
                                                             mną
                                                             i nie-mną
                                                             jednocześnie

                                                             Inny
                                                             moją myśl
                                                             i rękę
                                                             prowadzi

                                                             o błogosławione
                                                             chwile




WOJCIECH GAWŁOWSKI

Wieczór autorski w prowincjonalnym mieście (I)

Profesor literatury i krytyk poezji prowadzący spotkanie z poetą i wokalistą rockowego zespołu ADHD przypominał chińskiego cesarza sławiącego śpiew ukochanego słowika. W majestacie autorytetu umizgał się do publiczności zachwyconej możliwością obcowania z celebrytą. Odbity blask mediów rozjaśniał czoła i lica słuchaczy. Anegdoty sypały się jak confetti na charytatywnym balu w środku karnawału. Mimochodem rzucano głębszą myśl, że nie wystarczy pisanie najlepszych wierszy. Trzeba jeszcze mieć ten przysłowiowy łut szczęścia, by znaleźć się w stosownym miejscu i czasie pośród właściwych ludzi. Krytyk zwijał się jak w ukropie, poeta oszczędzał siły swoje i publiczności. Nie czytał wierszy i nikt nie musiał słuchać ich ze zrozumieniem. Choć był w trasie – i być może w transie – nie przywiózł ze sobą płyt i tomików, żeby nie czuć się komiwojażerem własnej twórczości. Mówił o zapisywaniu w Głowie wierszy złowionych wcześniej wprawnym uchem nieśpiesznego przechodnia.
Publiczność rozchodziła się powoli w listopadowy mrok. Niebo iskrzyło gwizdami i pociemniały okna w bibliotece.


Ostrów Wielkopolski, 24 listopada 2012 roku




KRZYSZTOF KUCZKOWSKI

Wieczór autorski w prowincjonalnym mieście (II)

Wiem, że guzik was obchodzi kiedy to było, jednak powiem – było to w kwietniu 2012 roku po spotkaniu autorskim grupy poetów i krytyków skupionych wokół „Toposu”. Spotkanie w Piszu było fenomenalnie udane, publiczność oklaskiwała nie tylko każde czytanie wiersza, ale każdą wypowiedź. Mieliśmy wrażenie, że stało się coś ważnego, nie wiedzieliśmy jak to coś nazwać.
Kilka godzin później, już w Praniu, spytałem Agnieszkę D. o wrażenia. Mówiła długo i zajmująco, wreszcie zakończyła:
— Wiesz, w tym waszym wystąpieniu była groza i siła.
— Groza i siła? To znaczy co?
— No wiesz, właśnie to — odpowiedziała Agnieszka i uśmiechnęła się tajemniczo.
Wiedziałem. Gis to podwyższony za pomocą krzyżyka dźwięk g. Trudna tonacja. Nie wierzycie? Posłuchajcie Etiudy op. 25 nr 6 Chopina. Na trawniku obok nas spacerowały pliszki. Od promieni kwietniowego słońca topił się smalec w wielkiej brązowej kamionce. Ślepe pyszczki małosolnych skubały gałązki kopru. Słychać było stukot bosych stóp uderzających o deski pomostu na Nidzkim, ale na pomoście nikogo nie było. Agnieszka miała rację, to było właśnie to: groza i siła.


Sopot, 4 grudnia 2012 roku