[źródło: Bartosz Suwiński, Liturgia i snopy.Trzy eseje Wojciecha Kassa, "Elewator" 2019, nr 1]
"Kass
to poeta ekstatyczny, szukający kroju i fasonu dla swoich uniesień,
kumulujący w oczach widoki, otwarty na to wszystko, co zjawia się w
orbicie spojrzeń, zapatrzeń, zadum i zamyśleń. Dobrodziej
poetyckiego inwentarza, którego stale mu przybywa. Poezja Kassa
karmi się przeszłością, wyrywa godziny ich martwym, opadłym w
czasie, maskom. Wyrasta z przekonania, że w wierszach może mieszkać
to, co minione, nabierając ciała i formy, z tego, co napiera na
chwilę i wyrasta poza teraźniejszość.
[…]
W
kończącym esej Pomiędzy strofą a katastrofą fragmencie
czytamy: „Bądź łagodnym, cierpliwym, pobłażliwym. Puść wolno
strofę, puść wolno katastrofę. Twórz własną strofę, która
być może doprowadzi ciebie na najwyższy pułap swojej krawędzi,
to jest wyjaśnienia i wybaczenia”. Wiersz ma nas przemienić,
uświadomić nędzę własnego „ja”, uczynić trwałym rozbrat z
własnym egoizmem, uczyć wciąż pracy na wewnętrznych krosnach,
które tkają wzory, cieszące oko świeżością krajobrazu,
widokami, przed którymi zasłaniamy oczy. Przeszłość leży za
nami jak zmurszała hałda, a poezja wyostrza zmysły, jest drutem
elektrycznym, rażonym mrozem, napiętym do granic, na którym ptaki
przysiadają na moment, przed odlotem w poszukiwaniu karmników i
schronów, zanim rozbiją się o zbity w pięść, grunt.
[…]
Najważniejsza
nauka płynąca z esejów Kassa, zapyta ktoś? Ano, poezji nie da się
posiąść albo zdobyć, można jedynie próbować ją do siebie
przekonać, nakłonić do wspólnej pracy, po której wiersz i
człowiek zostają przemienieni, na moment wymieniając się aurą.
Przyjmując i oddając dar. Istniejąc dla samego życia. A czasami,
czegoś jeszcze, może, więcej. Wyżej i bardziej." [fragment recenzji]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.