czwartek, 16 lipca 2015

O "Kutabuku" Nowaczewskiego w "Gościu Niedzielnym"


Szymon Babuchowski, szef działu Kultura poleca:
Artur Nowaczewski, Kutabuk, Biblioteka Toposu 2015

Poezja, która daje się smakować w niewielkich ilościach, idealnie nadaje się na plażę i w cień górskich schronisk. Zwłaszcza jeśli jest to poezja drogi, tak jak w przypadku nowego zbioru wierszy Artura Nowaczewskiego „Kutabuk”. Tytułowe słowo oznacza po arabsku „rodzaj melancholii (…) ludzie, których ona dotknęła, błądzą i chodzą bez wytchnienia”. Sam Nowaczewski co roku spędza wakacje, chodząc bez wytchnienia. Przeszedł już pieszo Bułgarię, Macedonię i Czarnogórę, w tym roku wybiera się do Bośni i Hercegowiny. Rytm tej drogi słychać w kolejnych wersach ekstatycznego poematu „Kutabuk”, słychać też w innych utworach tomiku. Nie jest to jednak wyłącznie rozpisana na wersy pamiątka z podróży, album z zamkniętymi w słowie widoczkami. Przeciwnie – poeta stawia swoje stopy świadomie, nieustannie przeglądając się w przemierzanej drodze. Podróżuje we własną przeszłość, w świat dzieciństwa, dorastania, aż po dorosłość, naznaczoną gorzkim piętnem rozczarowań. Nie ma tu łatwych pocieszeń, jest za to Herbertowskie „wstań i idź”, powtarzane na różne sposoby jak dewiza wierności życiu – mimo wszystko. Aż ten „wiersz drogi” zamieni się w końcu w „taniec ducha”, tak jak w najbardziej przejmujących wersach tego tomu, układających się w niezwykłą litanię. Tu święte są przejścia graniczne i marszrutki, święci celnicy, a nawet szklaneczka chlebowego kwasu wypita w drodze. Takie rzeczy tylko – i aż – w poezji.


http://gosc.pl/doc/2579340.Ksiazki-na-lato