Szymon
Babuchowski, szef działu Kultura poleca:
Artur Nowaczewski, Kutabuk, Biblioteka Toposu 2015
Artur Nowaczewski, Kutabuk, Biblioteka Toposu 2015
Poezja,
która daje się smakować w niewielkich ilościach, idealnie nadaje
się na plażę i w cień górskich schronisk. Zwłaszcza jeśli jest
to poezja drogi, tak jak w przypadku nowego zbioru wierszy Artura
Nowaczewskiego „Kutabuk”. Tytułowe słowo oznacza po arabsku
„rodzaj melancholii (…) ludzie, których ona dotknęła, błądzą
i chodzą bez wytchnienia”. Sam Nowaczewski co roku spędza
wakacje, chodząc bez wytchnienia. Przeszedł już pieszo Bułgarię,
Macedonię i Czarnogórę, w tym roku wybiera się do Bośni i
Hercegowiny. Rytm tej drogi słychać w kolejnych wersach
ekstatycznego poematu „Kutabuk”, słychać też w innych utworach
tomiku. Nie jest to jednak wyłącznie rozpisana na wersy pamiątka z
podróży, album z zamkniętymi w słowie widoczkami. Przeciwnie –
poeta stawia swoje stopy świadomie, nieustannie przeglądając się
w przemierzanej drodze. Podróżuje we własną przeszłość, w
świat dzieciństwa, dorastania, aż po dorosłość, naznaczoną
gorzkim piętnem rozczarowań. Nie ma tu łatwych pocieszeń, jest za
to Herbertowskie „wstań i idź”, powtarzane na różne sposoby
jak dewiza wierności życiu – mimo wszystko. Aż ten „wiersz
drogi” zamieni się w końcu w „taniec ducha”, tak jak w
najbardziej przejmujących wersach tego tomu, układających się w
niezwykłą litanię. Tu święte są przejścia graniczne i
marszrutki, święci celnicy, a nawet szklaneczka chlebowego kwasu
wypita w drodze. Takie rzeczy tylko – i aż – w poezji.