Bukareszt
to też miasto finezji.
Podszedł
do mnie, siwy - bliżej szóstego krzyżyka niż piątego, z
reklamówką w ręce, normalnie ubrany, słowem jegomość.
Przedstawił się jako Joan. Spytał skąd przyjechałem, czy może w
czymś pomóc, czy mam jakiś konkretny cel. Nie miałem konkretnego
celu,
-Polska!
Adam Mickiewicz! Wasz wielki poeta.
-Tak,
tak - ucieszyłem się. Mickiewicz jest dla mnie jak barwy rodzinnego
klubu. Klubu nie tak znanego jak wielkie potęgi, ale jednak - kiedyś
dawno temu odnoszącego sukcesy - powiedzmy - w pucharze UEFA.
-Oglądałem
kiedyś wasze seriale - zaczął po polsku wymieniać tytuły:
Czterej pancerni i pies, czarne chmury.
Opisał
jeszcze jeden serial, który zidentyfikowałem jako Dom.
-Dużo
czytam. Czytałem na przykład Lalkę Bolesława Prusa. Wspaniała
powieść - i zaczął wymieniać nazwiska bohaterów.
Potem
przeszedł do rzeczy.
-Widzisz
Artur, nie wiem jak tam u was jest. Ja nie jeżdżę po świecie.
Całe życie jestem tutaj tak jak pan Rzecki w Warszawie. U nas
paczka papierosów kosztuje piętnaście lei. Potrzebuję zapalić.
Mnie, intelektualisty, nie stać na papierosy. Dasz na fajki?
Z CAŁYM TEKSTEM MOŻNA SIĘ ZAPOZNAĆ TUTAJ.