czwartek, 13 lutego 2020

"Fraza": Tomasz Pyzik o "Objawach" W. Kassa


[źródło: "Fraza" 2019, nr 3]



Fenomeny Bytu


Najnowszy zbiór wierszy Wojciecha Kassa otwiera utwór Na notes i ołówek. Do tych dwóch pozornie błahych przyborów służących wyrażaniu poetyckich zdań autor podchodzi bardzo odpowiedzialnie. Można powiedzieć, że tak też traktuje poezję będącą złożeniem czegoś fizycznego z imponderabiliami nadającymi szczególny charakter „wydarzeniu słowa”. Wiersz otwarcia jawi się zatem jako namysł nad ars poetica, nad tajemnicą, która - zwłaszcza u Kassa - owiana jest aurą oniryzmu. Ważny w tym procesie twórczym jest czynnik zewnętrzny, pozaautorski. Świadomość owej niesamodzielności twórczej wymusza nieustanny nasłuch, uwagę wyostrzoną na sygnały stamtąd. Dopiero wtedy, gdy poeta poczuje tę swoistą falę zwaną natchnieniem, dostrzeże ów niecodzienny błysk codzienności, wówczas wbija się w przestrzeń, gdzie może operować mową wiązaną.


Na szczęście Kass należy do poetów cierpliwych. Dzięki temu mamy pewność, że każdy wiersz nie jest przypadkowy, nie wynika z pośpiechu, jest wykrystalizowanym bytem, który skupia w sobie okruchy wieczności. Poeta stawia sobie wysokie wymagania, jest świadomy wagi odpowiedzialności płynącej z artystycznej aktywności. Jest to bowiem ciężar przekładu treści mających swe źródło w nieskończoności, stąd widoczne w tej materii poetyckiej skupienie, koncentracja, napięcie, jakby lęk przed tym, aby coś nie umknęło uwadze. Charakterystyczne, zupełne zużycie tytułowych przyborów obrazuje poznawczą zachłanność i pasję w zgłębianiu objawionego doświadczenia. Dochodzimy powoli do istoty tytułu zbioru.
Objawy są zatem zapisem czegoś, co wydarza się tylko poecie, co jest widoczne tylko przez niego. A może inaczej - wszyscy to coś dostrzegamy, tylko poeta potrafi to obłożyć tkaniną słowa. Oddajmy więc głos artyście, który niejako w formie soliloquium takie wyznaczył sobie zadanie: „Ze ściętego drzewa są ołówek / i notes, dlatego wypisany do cna ołówek / i zapisany do ostatniego kątka notes / należą po połowie do drzewa i do ręki / kreślącej wiersz w wysokim napięciu, / które wyświetla ciemną skrajnię lasu. / Twój wiersz więc musi być wart drzewa, / istnieje ono jakby miało przed sobą wieczność / spokojnie i otwarcie, silnie i ufnie, / musi ten wiersz zastąpić drzewo / ścięte”. Z fragmentu zamykającego Na notes i ołówek widzimy, że poeta chce, aby liryk otwierał się na nieskończoność, by ujmował choć część tej całości, której jednak w pełni objąć nie sposób. Dotykamy symboliki Bytu transcendentnego i próby jego poznania, widocznej zwłaszcza w znakomitej frazie mówiącej o ręce „kreślącej wiersz w wysokim napięciu, / które wyświetla ciemną skrajnię lasu”. Napięcie twórcze pozwala wydobyć tylko pewne objawy lasu - pomnożonego symbolu drzewa wskazującego na wieczność. „Ciemna skrajnia” to najwięcej co można zobaczyć. Jednak uchwycenie tego Bytu, świadomość jego istnienia jako takiego, wynosi poezję Kassa na poziom twórczości epistemologicznej, która jest w stanie oświetlić słowem obszar zamknięty dla zwykłego postrzegania. Dar poetycki umożliwia twórcy z Prania wydobycie przejawów niezmienności w zmienności, czyli daje wejrzenie w wieczność, w nieskończoność, w jakąś formę boskości, która jest widoczna dla artysty przez chwilę, a cała sztuka polega na jej zatrzymaniu w słowach uniesionych iluminacją.
Tego niewątpliwie doświadcza podmiot mówiący wiersza Drogą do Fiesole. Spróbujmy wyobrazić sobie odczucia poety: „[…] Kiedy więc odwróciłem głowę / nie mogłem uwierzyć, że co widzę, to jest: Arno i jej dolina / z rozlewiskiem Florencji, które zastygło i mieni się teraz w słońcu / jak drogocenna zastawa z wystającą nad inne naczynia / kopułą Duomo. A kiedy schodziłem, tą samą drogą, / gdzieś w okolicy via Giovanni Boccaccio usłyszałem rytm / swoich kroków: To jest, to jest, to jest. / To jest”. Odkrycie, jakim dzieli się artysta, jest impresją wykraczającą poza to, co dane naocznie. Moment zatrzymania tworzy chwilę objawienia czegoś nadzwyczajnego, co promieniuje z krajobrazu i jest dane tylko osobie poznającej. Próba przekładu doświadczanego zjawiska w mowie wiązanej, skądinąd wykorzystująca dostępne środki poetyckie, głównie porównanie mające uzmysłowić odbiór fenomenu, jest nasycona do semantycznej granicy. Więcej napisać się nie da. Powtórzenia zamykające wiersz kładą nacisk na ontologiczną konstatację dotyczącą czegoś nieokreślonego, zamkniętego w zaimku „to”. Ostatni, wyodrębniony wers rozwiewa wszelkie wątpliwości. Coś jest. Co się poecie objawia? Autor Objawów idzie po śladzie Czesława Miłosza, który omawiane zagadnienie poruszał w zbiorze To. Kass zrobił wszystko, by w materiale poetyckim znalazła się nić światła wiążąca teraźniejszość z nieskończonością. W tej wizji znaczącą rolę odgrywa światło. Jest jedną z naczelnych kategorii w poezji Kassa. To symbol wieczności, prapoczątku bytu, łącznik między doczesnością a transcendencją.
W utworze Wypis z Gałczyńskiego znajdziemy kilka przymiotów, jakie powinien mieć poeta. Są to wiara, silne ręce, gorące serce. Pod koniec, niejako znowu do siebie, artysta mówi: „bylebyś ty świecił / w ciemności. // Świecił uparcie / to po czwarte”. Poeta w teorii Kassa powinien zatem cechować się umiejętnością świecenia w ciemności. Za tą metaforą, wyraźnie odsyłającą do biblijnej frazy „światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1, 5), kryje się sakralna nuta szczególnej powinności artysty, iście romantycznego powołania do widzenia więcej, do odczuwania innej rzeczywistości, wreszcie - do odbierania tytułowych „objawów” o metafizycznej proweniencji. Upór, o którym wspomina autor, jest jednocześnie cierpliwością, pokornym wyczekiwaniem, nasłuchiwaniem na kolejne objawy. Ich dostrzeżenie i opracowanie (oświecenie) artystyczną wrażliwością duszy, daje nam poezję czystą, taką, która wdziera się w przestrzeń zwykle niewyrażalną. Do jej opisu predestynowana jest właśnie mowa wiązana. Poezja Wojciecha Kassa spełnia wymogi twórczości będącej badaniem objawów metarzeczywistości.
Z taką deskrypcją spotkamy się w wierszu Piórko. Świat przedstawiony przenosi nas do leśniczówki w Praniu na Mazurach. Nie mogło być inaczej w przypadku tego twórcy. Rozpoczęcie liryku wyznaniem „Tej nocy byłem wielokrotnie / samotny […]” wpisuje osobę mówiącą w doświadczenia bohatera romantycznego. Nie jest to jednak bohater cierpiący. Dobrze mu z tą samotnością, gdyż umożliwia ona wgląd w podszewkę świata. Podmiot poznający Kassa jest wyłączony ze zwykłej percepcji. To, co odbiera, jawi się jako nadrealna baśń, której postaci są spersonifikowanymi elementami przyrody będącej swoistym rajem, prywatnym ogrodem, gdzie poeta żyje w symbiozie z gatunkami dla niego endemicznymi. Intensywność doświadczanej wizji jest silna, ale ulotna. Stąd zapewne chęć urzeczywistnienia tego, co nierzeczywiste, chęć zatrzymania szczególnego widzenia wyrażona w podwójnym życzeniu: „Bądźcie rzeczywiści, / ty samotności i ty błędna pszczoło, / piechurze i ty łbie słonecznika, / sosno Uranio, leśniczówko przepiórko // bądź rzeczywistą / jak cisza i drzemka pod brzozą […]”. Nie można się dziwić słowom lirycznego „ja”. Znajduje się on bowiem na wybornej uczcie, najlepszej z możliwych, jest w środowisku, w którym czuje się znakomicie - służy czemuś, co odchodzi, a jednocześnie nawiązuje do absolutnego początku. Strofy piąta i szósta najcelniej dotykają poruszanej kwestii. Poeta pisze: „[…] Zbieram sąsiadów / na ucztę, podaję miód wielkoleśny / razowiec, malinę i jagodę w śmietanie / wprawnie leję wino jak jaśnie // sługa ostatniego z ogrodów. / Jakiż on dzisiaj wczesny, poranny / i wszystko co w nim jest nie jest / na zewnątrz, nie jest po nic”. Tajemniczy ogród Kassa jest światem dostępnym poprzez poezję. Mowa wiązana tego twórcy wtapia się gładko pod warstwę naoczności, by odkryć głębszy sens istnienia. Epitety przypisane ogrodowi - „wczesny, poranny” - odsyłają właśnie do początku, do „objawów” czegoś pierwszego, odartego z naleciałości historii. Jednocześnie poeta wyraźnie mówi, że jest to ogród wewnętrzny, a zatem ma on charakter duchowy. Ernst Cassirer pisał: „Dramaturg, powieściopisarz i poeta liryczny wydobywają na światło dzienne nieskończone możliwości, których mieliśmy jedynie niejasne i tajemne przeczucie. Taka sztuka nie jest […] imitacją, ani reprodukcją, lecz prawdziwym o b j a w i e n i e m [podkr. - T. P.] naszego życia wewnętrznego”1. Istnienie wspomnianego ogrodu - jak przeczytamy w wierszu - „nie jest po nic”, czemuś więc służy, spełnia określoną rolę w duchowo-artystycznej kwerendzie człowieka. W przypadku autora Objawów poszukiwania te mają charakter niemal absolutny.
Oddanie poety opisywanej sprawie, jego swoista służba słowu, które ma wydobyć sens ukrytej przestrzeni egzystencji, zawierają w sobie romantyczne nuty oraz mają tę siłę, która budzi podziw odbiorcy, otacza go ciszą namysłu nad sobą i każe spełnić życzenie artysty wyrażone w utworze Przepis: „A teraz zostawcie / mnie w spokoju, samego”. Samotność bohatera lirycznego, przywołana po raz kolejny, umożliwia przeżycie doświadczenia granicznego albo więcej - transcendentnego. Pytania retoryczne, również obecne w Przepisie, ukazują naturalne wahania twórcy: „Czy jednak sam / potrafię uwolnić pieśń / brzemiennego zagubienia? / Obronić głos duszy, / pochwycić jej cień, / który świeci?”. W rzeczonych pytaniach wybrzmiewa to, co stanowi istotę epistemologicznych dociekań, czyli metafizyczny dyptyk złożony z duszy i światła. Ale wśród wersów jest też wyznanie zbudowane na antytezie, które mistrzowsko obrazuje pracę artysty, jego poświęcenie w metafizycznej archeologii, która filologicznie, żmudnie, słowo za słowem, przedziera się niczym w warstwach ziemi na badanym terenie, do śladów trwania ponad znany nam czas. Oddajmy głos poecie: „Kiedy umieram dla siebie / nerwy i włókna / kosteczki i przeguby / całego stworzenia / z martwych powstają”. Ożywienie materii oraz hiperbola towarzysząca jej odczuwaniu jest możliwa kosztem metaforycznej śmierci osoby mówiącej, która „umiera dla siebie”. Kto umiera? Na pewno nie poeta. Poeta właśnie w tej chwili się rodzi. „Hic natus est poeta”, można by sparafrazować Mickiewicza, tu rodzi się ten, który posiada szczególny dar widzenia „objawów” Innego, bo sam staje się Innym. Przywołajmy jeszcze fragment poematu Topoi Wojciecha Kudyby, który znakomicie ilustruje problematykę obecną na kartach Objawów: „Wiersz jest gotowością. / Jest wychodzeniem / na spotkanie / Innym. / Tropy poetyckie, tropienie, / chodzenie śladami Innego. / Dlatego w ciszy. / Dlatego w samotności. / Opuścić siebie, / by stać się sobą”2.
Dochodzimy do teoretycznego pojęcia, które znajdziemy nie tylko w poezji, ale i w prozie Kassa. W dzienniku Ręka pisząca, pod datą 18.12.2013 r., są takie zdania inspirowane wierszem Aleksandra Wata Z kosza: „Przyjąć widzenie Innego, stać się na chwilę Innym. […] Zniknij świadome «ja», odczuj świat z odmiennej pozycji istnieniowej: zobacz, co i jak «zapisuje» inne stworzenie, jeśli «zapisuje»?”3. Z kolei w dniu 22.01.2014 r. Kass notował: „Poeta powinien być zdolny do przemiany, ćwiczyć się w przemianie. Poezja jest formą przemiany. Poezja jest znakiem przemiany w Innego, w Inne”4. Jak widzimy, najnowszy tomik autora Objawów jest realizacją jego teorii poezji. Nie tylko jego. Nie mogło przecież zabraknąć Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego zarówno w poetyckich aluzjach, jak i w prozatorskiej wzmiance. Kass wyłuskał piękną definicję poezji autora Zaczarowanej dorożki, której także jest wierny. W przywołanym dzienniku, pod datą 30.11.2013 r., jest takie stwierdzenie: „K. I. Gałczyński: «Poezja to rytm święty, mowa inna»”5.
Wróćmy jeszcze do liryki Kassa, do jego „mowy innej”. Gdzie w tej przestrzeni słowa poetyckiego słychać nazwany przez Gałczyńskiego „rytm święty”? Wybija on w tytułowych „objawach”, czyli fenomenach ukazujących się podmiotowi poznającemu. Liryka Kassa jest fenomenologiczna z nachyleniem ku filozofii transcendentalnej. Skupia się bowiem wyraźnie na różnych zjawiskach danych naocznie, ale widzi w nich więcej niż to, co jest tu i teraz. Przyjrzyjmy się fragmentowi utworu Z Benna, stanowiącego pierwszą część Tryptyku: „cała widzialność jest zjawiskowa, po prostu / zjawia się i znika, włącza i wyłącza […]. / Z mroku na gawronich łapkach prze słowo, / które jest posłuszne poecie i go przerasta / teraz mówi nim do was: córy i synowie ziemi / jesteście objawami, nie ma już bowiem / człowieka, jawią się tylko jego objawy”. Ulotność istnienia nie zamyka świadomości człowieka na Byt, który go przerasta. Nieskończoność jest także w skończoności i ujawnia się w słowie, w zdaniu stylizowanym biblijnie. Poeta patrzy więc na rzeczy kruche, ulotne, patrzy na przyrodę ożywioną i nieożywioną przez pryzmat Bytu wiecznego, który spaja całość istnienia. W lirycznej przestrzeni Wojciecha Kassa znajduje się Husserlowska „droga przez ontologię do transcendentalnej świadomości i wynikający stąd projekt transcendentalno-fenomenologicznej interpretacji ontologii”6. Zobaczmy, jak to wygląda w wierszu Która się osuwa: „Dekolty ciężarnych altostratusów, / obojczyki światła, jego rzemienie, / migotliwy ogonek odlatujących / dzikich gęsi, bure welury łańcucha / gór, fuga kamiennej ścieżki, / która się osuwa. Tylko samotność / waży godziny; co kryją teraz naroża / dnia? co szumiąc, odsłaniają zboża nocy?”. Do czego odnoszą się pytania retoryczne? Poeta drąży, szuka źródła, z którego wypływają objawy (fenomeny) rzeczywistości, dokonuje - niejako za Edmundem Husserlem - fenomenologicznego „zwrotu transcendentalnego”. Stanisław Judycki wyjaśnia: „Jako filozofia transcendentalna fenomenologia była poszukiwaniem «źródła» fenomenów poznawczych i pozapoznawczych. «Z w r o t t r a n s c e n d e n t a l n y» oznaczał przejście od «naiwnego» nastawienia na świat, to znaczy od nastawienia wyłącznie na to, co jest bezpośrednio dane, do refleksji nad tym nastawieniem”7.
I poezja Kassa wspomnianą refleksję zawiera. „Rytm święty” nadają „mowie innej” autora Objawów te akcenty, które świadczą o wbiciu się w szczelinę, pod ścieżkę, „która się osuwa”, wzbudzając transcendentalny namysł nad źródłem obudowanym sakralnymi symbolami. Kass, jako poeta świadomy wyjątkowości swego powołania, może pisać z wyższością, krytykując nowoczesne trendy literackie: „ech, wylizywacze śmietanki nie wiecie / co jest broczyć światłem, nie znacie / krwawienia zjawisk, mowy wasze płoche” - czytamy w liryku Która się osuwa. Twórca z Prania nabył biegłości w metafizycznej optyce i potrafi docenić starania innych. Dowodem jest choćby stychiczny utwór W jej wierszu, dedykowany Joannie Ch., gdzie światło przedziera się niemal w każdej linijce: „W szczelinie, przeciągu wiersza / zobaczyłem jaskrawą ciemnię sierpnia / […] miodny połysk godziny, poruszony rosą / kobaltowy ogonek ważki, wzeszłą jak słońce / brzoskwinię, nasłonecznioną skórkę”. Współbrzmienie środków artystycznych, takich jak epitety, porównanie, metafory, czy też oksymoronu „jaskrawa ciemnia”, obraca się wokół światła, które ewokuje sferę sacrum. Podziwianie oglądanych fenomenów doprowadza osobę mówiącą do ciekawego odkrycia: „i usłyszałem pieśń nad całą banalność, / banał nad pieśń; harmonijki / nagrzanego powietrza rozwijał i zwijał śmiech”. Czy tą pieśnią jest wspomniany przez Gałczyńskiego „rytm święty”? W ostatnim dwuwersie pojawia się pytanie odsyłające bez wątpienia do transcendencji będącej źródłem zmysłowych „objawów”: „z jakiej to głębi wlókł worek pierwotnej siły, / warkocz zmysłowej pewności?”.
Nieustępliwość epistemologicznych poszukiwań prześwitu z tamtej strony wybrzmiewa także w finale wiersza Z głębi takiego oddechu. Przyjrzyjmy się wysublimowanej metaforyce, której zadaniem jest objęcie niemożliwego: „Nie pochodzi z żadnego / wnętrza ten oddech ciał dotąd / zmarłych, ciał nienarodzonych, / z głębi takiego oddechu chciałbym / chuchnąć do twojego ucha / szum powiewu stamtąd”. Twórca zasklepia w oksymoronicznej pojemności słów coś nieobjętego. Dowodzi to nie tylko znakomitego warsztatu poetyckiego, ale także filozoficznej świadomości metafizycznych „objawów” świata. I choć poznawcze spełnienie nie jest teraz możliwe, to samo przekonanie o istnieniu wyższego Bytu wystarczy do czerpania radości z tego, co jest.
Najbardziej radosnym utworem zbioru Objawy jest liryk Aj ty! Poprzedza go znaczące w omawianym kontekście motto zaczerpnięte z Friedricha Hölderlina: „Nie wiedza, ale radość / Ma być udziałem śmiertelnych”. Cudowny, urzekający, śpiewny, synestezyjny, skamandrycki, tańczący i sugestywny to wiersz, hymn zachwytu, pieśń uwielbienia. Eksplozja życia, jaką podmiot mówiący widzi w miesiącu maju, zdaje się trwać wiecznie. Poeta oczarowuje bogactwem odwołań botanicznych i entomologicznych. Pojemność tego utworu zadziwia zapisem szczęścia, naiwną radością oraz wyczuciem élan vital Bergsona, owego ducha niosącego energię tworzenia. Wśród szczegółów bogatego świata przedstawionego znajduje się oczywiście, jak to u Kassa, przebłysk Innej rzeczywistości. „Łąki umajone” autora Objawów również kogoś chwalą, choć nie tak bezpośrednio jak Pieśń majowa Karola Antoniewicza. Świetliste nici wplecione są w tkaninę wiersza i uważny czytelnik bez trudu odnajdzie charakterystyczne obrazowanie poety, tym bardziej, że utworu Aj ty! nie czyta się tylko raz.
Objawy Wojciecha Kassa to album nadprzyrodzonego światła, którego struny przenikają w rzeczywistość, wynosząc ją w metafizyczny obszar percepcji. Poeta jednak wyspecjalizował się nie tylko w podglądaniu natury. Na kartach albumu światła ważne miejsce zajmuje człowiek. W spotkaniu z nim również objawia się Ktoś Inny. Egzystencjalny rys omawianej twórczości wykrzesał w obecnych w niej postaciach infinitywne znaki. Tak jest w dwóch utworach poświęconych ważnym osobom w życiu autora. W liryku Do żony, wśród wielu apostrof, swoistych zawołań litanijnych, jest przenośnia kumulująca dar losu, jakim jest żona dla męża. Mąż sakralizuje żonę, obejmując ją m.in. metaforą „oberwanie światła”, bo dzięki niej sam też się uświęca. Jak wiele mówią pytania retoryczne nasączone wyrazistą symboliką: „[…] ile razy wciągałem / ciebie na krzyż? ile razy z krzyża / mnie zdejmowałaś? […]”. Świętej intymności bohaterów, ich relacji naznaczonej zaświatowym znamieniem towarzyszy „[…] na wskroś hojny przeciąg / przestworu, jasnoty z tego snu”. To właśnie, znany z utworu Z głębi takiego oddechu, „szum powiewu stamtąd”, czyli z „przestworu”, wewnętrznego intertekstu, słowa-klucza otwierającego podmiot poznający na zakres transcendencji. Pamiętamy je ze zbioru poety Przestwór. Godziny z 2015 roku.
W najnowszym tomie jest jeszcze jeden wiersz poświęcony bliskiej osobie. Tym razem chodzi o matkę poety. „Matka odchodzi”, mógłby powiedzieć autor za Różewiczem, gdyż poruszający do głębi liryk o tytule A. stanowi próbę zatrzymania, nie tylko w gramatycznej formie, drogiego istnienia, któremu umyka świat. „Ten siniejący mózg mojej matki / w kraju jej dzieciństwa. Ten boski / monstrualny kwiat, który więdnie / jak róża, jak wszystkie niepoliczone róże / od zakwitnięcia do zgonu świata” - czytamy na początku. W dalszej części wiersza poeta pyta: „Jaką cząstkę mnie, ile części naszego miasta / zdołał już prześwietlić mrok twojego mózgu?”. A zatem znowu „światłość w ciemności świeci […]”. W odchodzeniu matki jest obecność Innego, jest coś, co wynosi śmiertelny byt w nieskończoność, w Boską pełnię.
Świadomość ontologicznej transcendencji szczęśliwie, choć z trudem, nie pozwala pochłonąć się nicości, o czym mówi pierwsza strofa dzieła zatytułowanego Do Roberta Walsera: „A więc drogi panie, rzeczą / wielce trudną jest miłość do życia, / miłość chwili i wielce trudnym jest / nie dawać się za nos wodzić nicości”. W tym miejscu intertekstualnie wybrzmiewa nie tylko dialog ze szwajcarskim pisarzem, ale również tytuł zbioru Krzysztofa Kuczkowskiego z 2007 roku - Dajemy się jak dzieci prowadzić nicości - jako przyczynek do namysłu nad współczesną kulturą. Teraz też najlepiej rozumiemy motto całego tomu zaczerpnięte z Fryderyka Nietzschego: „Pustynia rośnie: biada, w kim się zjawi”. Objawy są przestrogą przed zamknięciem się na bogactwo świata przedstawionego i nieprzedstawionego, na widzialne i niewidzialne fenomeny Bytu. Zachęcają do podjęcia epistemologicznej aktywności, której trud wynagrodzi eschatologiczna radość i pełnia poznania. Jak bowiem czytamy w czwartej części Do Roberta Walsera: „[…] najtrudniejszą z tych rzeczy / będzie uśmiech w godzinę śmierci, / którym przyjdzie nam pożegnać / oddech i powitać niepojęte”.
A czym jest „niepojęte”? Raz jeszcze odwołajmy się do utworu Do Roberta Walsera. W przedostatniej strofie znajdziemy słowa, po których najlepsza będzie cisza sprzyjająca kontemplacji oraz następujące po niej włączenie się do radosnego wychwalania Tego, który w tych słowach się objawia. Odsłaniają one Prawdę i najjaśniej tłumaczą całe artystyczne przesłanie zbioru poetyckiego Objawy.
Oto świadectwo poety Wojciecha Kassa: „[…] co tu padło / jest twoją i moją wielce trudną religią, / ale przez nią to pragnę dziękczynić / Bogu memu i śpiewać laudamus Te”.

Tomasz Pyzik

1. E. Cassirer, Esej o człowieku: wstęp do filozofii kultury, przeł. A. Staniewska, Warszawa 1998, s. 277.
2. W. Kudyba, Topoi, w: Konstelacja Topoi. O rzeczach najważniejszych, wyb. i red. A. Gleń, Sopot 2017, s. 33.
3. W. Kass, Ręka pisząca (2), w: Konstelacja Topoi. O rzeczach najważniejszych…, s. 175.
4. Ibidem, s. 179.
5. Ibidem, s. 169.
6. S. Judycki, Fenomenologia jako filozofia kategorialna i transcendentalna, http://knsfp.student.kul.lublin.pl/files/108/Fenomenologia%20jako%20filozofia%20kategorialna%20i%20transcendentalna.pdf [dostęp: 29.08.2019]
7. Ibidem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.