[źródło: "Fraza" 2019, nr 3]
Fenomeny
Bytu
Najnowszy
zbiór wierszy Wojciecha Kassa otwiera utwór Na notes i ołówek.
Do tych dwóch pozornie błahych przyborów służących wyrażaniu
poetyckich zdań autor podchodzi bardzo odpowiedzialnie. Można
powiedzieć, że tak też traktuje poezję będącą złożeniem
czegoś fizycznego z imponderabiliami nadającymi szczególny
charakter „wydarzeniu słowa”. Wiersz otwarcia jawi się zatem
jako namysł nad ars poetica, nad tajemnicą, która -
zwłaszcza u Kassa - owiana jest aurą oniryzmu. Ważny w tym
procesie twórczym jest czynnik zewnętrzny, pozaautorski. Świadomość
owej niesamodzielności twórczej wymusza nieustanny nasłuch, uwagę
wyostrzoną na sygnały stamtąd. Dopiero wtedy, gdy poeta poczuje tę
swoistą falę zwaną natchnieniem, dostrzeże ów niecodzienny błysk
codzienności, wówczas wbija się w przestrzeń, gdzie może
operować mową wiązaną.
Na
szczęście Kass należy do poetów cierpliwych. Dzięki temu mamy
pewność, że każdy wiersz nie jest przypadkowy, nie wynika z
pośpiechu, jest wykrystalizowanym bytem, który skupia w sobie
okruchy wieczności. Poeta stawia sobie wysokie wymagania, jest
świadomy wagi odpowiedzialności płynącej z artystycznej
aktywności. Jest to bowiem ciężar przekładu treści mających swe
źródło w nieskończoności, stąd widoczne w tej materii
poetyckiej skupienie, koncentracja, napięcie, jakby lęk przed tym,
aby coś nie umknęło uwadze. Charakterystyczne, zupełne zużycie
tytułowych przyborów obrazuje poznawczą zachłanność i pasję w
zgłębianiu objawionego doświadczenia. Dochodzimy powoli do istoty
tytułu zbioru.
Objawy
są zatem zapisem czegoś, co wydarza się tylko poecie, co jest
widoczne tylko przez niego. A może inaczej - wszyscy to coś
dostrzegamy, tylko poeta potrafi to obłożyć tkaniną słowa.
Oddajmy więc głos artyście, który niejako w formie soliloquium
takie wyznaczył sobie zadanie: „Ze ściętego drzewa są ołówek
/ i notes, dlatego wypisany do cna ołówek / i zapisany do
ostatniego kątka notes / należą po połowie do drzewa i do ręki /
kreślącej wiersz w wysokim napięciu, / które wyświetla ciemną
skrajnię lasu. / Twój wiersz więc musi być wart drzewa, /
istnieje ono jakby miało przed sobą wieczność / spokojnie
i otwarcie, silnie i ufnie, / musi ten wiersz zastąpić drzewo /
ścięte”. Z fragmentu zamykającego Na notes i ołówek
widzimy, że poeta chce, aby liryk otwierał się na nieskończoność,
by ujmował choć część tej całości, której jednak w pełni
objąć nie sposób. Dotykamy symboliki Bytu transcendentnego i próby
jego poznania, widocznej zwłaszcza w znakomitej frazie mówiącej o
ręce „kreślącej wiersz w wysokim napięciu, / które wyświetla
ciemną skrajnię lasu”. Napięcie twórcze pozwala wydobyć tylko
pewne objawy lasu - pomnożonego symbolu drzewa wskazującego na
wieczność. „Ciemna skrajnia” to najwięcej co można zobaczyć.
Jednak uchwycenie tego Bytu, świadomość jego istnienia jako
takiego, wynosi poezję Kassa na poziom twórczości
epistemologicznej, która jest w stanie oświetlić słowem obszar
zamknięty dla zwykłego postrzegania. Dar poetycki umożliwia twórcy
z Prania wydobycie przejawów niezmienności w zmienności, czyli
daje wejrzenie w wieczność, w nieskończoność, w jakąś formę
boskości, która jest widoczna dla artysty przez chwilę, a cała
sztuka polega na jej zatrzymaniu w słowach uniesionych iluminacją.
Tego
niewątpliwie doświadcza podmiot mówiący wiersza Drogą do
Fiesole. Spróbujmy wyobrazić sobie odczucia poety: „[…]
Kiedy więc odwróciłem głowę / nie mogłem uwierzyć, że co
widzę, to jest: Arno i jej dolina / z rozlewiskiem Florencji, które
zastygło i mieni się teraz w słońcu / jak drogocenna zastawa z
wystającą nad inne naczynia / kopułą Duomo. A kiedy schodziłem,
tą samą drogą, / gdzieś w okolicy via Giovanni Boccaccio
usłyszałem rytm / swoich kroków: To jest, to jest, to jest. / To
jest”. Odkrycie, jakim dzieli się artysta, jest impresją
wykraczającą poza to, co dane naocznie. Moment zatrzymania tworzy
chwilę objawienia czegoś nadzwyczajnego, co promieniuje z
krajobrazu i jest dane tylko osobie poznającej. Próba przekładu
doświadczanego zjawiska w mowie wiązanej, skądinąd wykorzystująca
dostępne środki poetyckie, głównie porównanie mające uzmysłowić
odbiór fenomenu, jest nasycona do semantycznej granicy. Więcej
napisać się nie da. Powtórzenia zamykające wiersz kładą nacisk
na ontologiczną konstatację dotyczącą czegoś nieokreślonego,
zamkniętego w zaimku „to”. Ostatni, wyodrębniony wers rozwiewa
wszelkie wątpliwości. Coś jest. Co się poecie objawia? Autor
Objawów idzie po śladzie Czesława Miłosza, który omawiane
zagadnienie poruszał w zbiorze To. Kass zrobił wszystko, by
w materiale poetyckim znalazła się nić światła wiążąca
teraźniejszość z nieskończonością. W tej wizji znaczącą rolę
odgrywa światło. Jest jedną z naczelnych kategorii w poezji Kassa.
To symbol wieczności, prapoczątku bytu, łącznik między
doczesnością a transcendencją.
W
utworze Wypis z Gałczyńskiego znajdziemy kilka przymiotów,
jakie powinien mieć poeta. Są to wiara, silne ręce, gorące serce.
Pod koniec, niejako znowu do siebie, artysta mówi: „bylebyś ty
świecił / w ciemności. // Świecił uparcie / to po czwarte”.
Poeta w teorii Kassa powinien zatem cechować się umiejętnością
świecenia w ciemności. Za tą metaforą, wyraźnie odsyłającą do
biblijnej frazy „światłość w ciemności świeci i ciemność
jej nie ogarnęła” (J 1, 5), kryje się sakralna nuta szczególnej
powinności artysty, iście romantycznego powołania do widzenia
więcej, do odczuwania innej rzeczywistości, wreszcie - do
odbierania tytułowych „objawów” o metafizycznej proweniencji.
Upór, o którym wspomina autor, jest jednocześnie cierpliwością,
pokornym wyczekiwaniem, nasłuchiwaniem na kolejne objawy. Ich
dostrzeżenie i opracowanie (oświecenie) artystyczną wrażliwością
duszy, daje nam poezję czystą, taką, która wdziera się w
przestrzeń zwykle niewyrażalną. Do jej opisu predestynowana jest
właśnie mowa wiązana. Poezja Wojciecha Kassa spełnia wymogi
twórczości będącej badaniem objawów metarzeczywistości.
Z
taką deskrypcją spotkamy się w wierszu Piórko.
Świat przedstawiony przenosi nas do leśniczówki w Praniu na
Mazurach. Nie mogło być inaczej w przypadku tego twórcy.
Rozpoczęcie liryku wyznaniem „Tej nocy byłem wielokrotnie /
samotny […]” wpisuje osobę mówiącą w doświadczenia bohatera
romantycznego. Nie jest to jednak bohater cierpiący. Dobrze mu z tą
samotnością, gdyż umożliwia ona wgląd w podszewkę świata.
Podmiot poznający Kassa jest wyłączony ze zwykłej percepcji. To,
co odbiera, jawi się jako nadrealna baśń, której postaci są
spersonifikowanymi elementami przyrody będącej swoistym rajem,
prywatnym ogrodem, gdzie poeta żyje w symbiozie z gatunkami dla
niego endemicznymi. Intensywność doświadczanej wizji jest silna,
ale ulotna. Stąd zapewne chęć urzeczywistnienia tego, co
nierzeczywiste, chęć zatrzymania szczególnego widzenia wyrażona w
podwójnym życzeniu: „Bądźcie rzeczywiści, / ty samotności i
ty błędna pszczoło, / piechurze i ty łbie słonecznika, / sosno
Uranio, leśniczówko przepiórko // bądź rzeczywistą / jak cisza
i drzemka pod brzozą […]”. Nie można się dziwić słowom
lirycznego „ja”. Znajduje się on bowiem na wybornej uczcie,
najlepszej z możliwych, jest w środowisku, w którym czuje się
znakomicie - służy czemuś, co odchodzi, a jednocześnie nawiązuje
do absolutnego początku. Strofy piąta i szósta najcelniej dotykają
poruszanej kwestii. Poeta pisze: „[…] Zbieram sąsiadów / na
ucztę, podaję miód wielkoleśny / razowiec, malinę i jagodę w
śmietanie / wprawnie leję wino jak jaśnie // sługa ostatniego z
ogrodów. / Jakiż on dzisiaj wczesny, poranny / i wszystko co w nim
jest nie jest / na zewnątrz, nie jest po nic”. Tajemniczy ogród
Kassa jest światem dostępnym poprzez poezję. Mowa wiązana tego
twórcy wtapia się gładko pod warstwę naoczności, by odkryć
głębszy sens istnienia. Epitety przypisane ogrodowi - „wczesny,
poranny” - odsyłają właśnie do początku, do „objawów”
czegoś pierwszego, odartego z naleciałości historii. Jednocześnie
poeta wyraźnie mówi, że jest to ogród wewnętrzny, a zatem ma on
charakter duchowy. Ernst Cassirer pisał: „Dramaturg,
powieściopisarz i poeta liryczny wydobywają na światło dzienne
nieskończone możliwości, których mieliśmy jedynie niejasne i
tajemne przeczucie. Taka sztuka nie jest […] imitacją, ani
reprodukcją, lecz prawdziwym o b j a w i e n i e m [podkr. - T. P.]
naszego życia wewnętrznego”1.
Istnienie wspomnianego ogrodu - jak przeczytamy w wierszu - „nie
jest po nic”, czemuś więc służy, spełnia określoną rolę w
duchowo-artystycznej kwerendzie człowieka. W przypadku autora
Objawów
poszukiwania te mają charakter niemal absolutny.
Oddanie
poety opisywanej sprawie, jego swoista służba słowu, które ma
wydobyć sens ukrytej przestrzeni egzystencji, zawierają w sobie
romantyczne nuty oraz mają tę siłę, która budzi podziw odbiorcy,
otacza go ciszą namysłu nad sobą i każe spełnić życzenie
artysty wyrażone w utworze Przepis:
„A teraz zostawcie / mnie w spokoju, samego”. Samotność
bohatera lirycznego, przywołana po raz kolejny, umożliwia przeżycie
doświadczenia granicznego albo więcej - transcendentnego. Pytania
retoryczne, również obecne w Przepisie,
ukazują naturalne wahania twórcy: „Czy jednak sam / potrafię
uwolnić pieśń / brzemiennego zagubienia? / Obronić głos duszy, /
pochwycić jej cień, / który świeci?”. W rzeczonych pytaniach
wybrzmiewa to, co stanowi istotę epistemologicznych dociekań, czyli
metafizyczny dyptyk złożony z duszy i światła. Ale wśród wersów
jest też wyznanie zbudowane na antytezie, które mistrzowsko
obrazuje pracę artysty, jego poświęcenie w metafizycznej
archeologii, która filologicznie, żmudnie, słowo za słowem,
przedziera się niczym w warstwach ziemi na badanym terenie, do
śladów trwania ponad znany nam czas. Oddajmy głos poecie: „Kiedy
umieram dla siebie / nerwy i włókna / kosteczki i przeguby / całego
stworzenia / z martwych powstają”. Ożywienie materii oraz
hiperbola towarzysząca jej odczuwaniu jest możliwa kosztem
metaforycznej śmierci osoby mówiącej, która „umiera dla
siebie”. Kto umiera? Na pewno nie poeta. Poeta właśnie w tej
chwili się rodzi. „Hic natus est poeta”, można by sparafrazować
Mickiewicza, tu rodzi się ten, który posiada szczególny dar
widzenia „objawów” Innego, bo sam staje się Innym. Przywołajmy
jeszcze fragment poematu Topoi
Wojciecha Kudyby, który znakomicie ilustruje problematykę obecną
na kartach Objawów:
„Wiersz jest gotowością. / Jest wychodzeniem / na spotkanie /
Innym. / Tropy poetyckie, tropienie, / chodzenie śladami Innego. /
Dlatego w ciszy. / Dlatego w samotności. / Opuścić siebie, / by
stać się sobą”2.
Dochodzimy
do teoretycznego pojęcia, które znajdziemy nie tylko w poezji, ale
i w prozie Kassa. W dzienniku Ręka
pisząca,
pod datą 18.12.2013 r., są takie zdania inspirowane wierszem
Aleksandra Wata Z
kosza:
„Przyjąć widzenie Innego, stać się na chwilę Innym. […]
Zniknij świadome «ja», odczuj świat z odmiennej pozycji
istnieniowej: zobacz, co i jak «zapisuje» inne stworzenie, jeśli
«zapisuje»?”3.
Z kolei w dniu 22.01.2014 r. Kass notował: „Poeta powinien być
zdolny do przemiany, ćwiczyć się w przemianie. Poezja jest formą
przemiany. Poezja jest znakiem przemiany w Innego, w Inne”4.
Jak widzimy, najnowszy tomik autora Objawów
jest realizacją jego teorii poezji. Nie tylko jego. Nie mogło
przecież zabraknąć Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego zarówno
w poetyckich aluzjach, jak i w prozatorskiej wzmiance. Kass wyłuskał
piękną definicję poezji autora Zaczarowanej
dorożki,
której także jest wierny. W przywołanym dzienniku, pod datą
30.11.2013 r., jest takie stwierdzenie: „K. I. Gałczyński:
«Poezja to rytm święty, mowa inna»”5.
Wróćmy
jeszcze do liryki Kassa, do jego „mowy innej”. Gdzie w tej
przestrzeni słowa poetyckiego słychać nazwany przez Gałczyńskiego
„rytm święty”? Wybija on w tytułowych „objawach”, czyli
fenomenach ukazujących się podmiotowi poznającemu. Liryka Kassa
jest fenomenologiczna z nachyleniem ku filozofii transcendentalnej.
Skupia się bowiem wyraźnie na różnych zjawiskach danych naocznie,
ale widzi w nich więcej niż to, co jest tu i teraz. Przyjrzyjmy się
fragmentowi utworu Z
Benna,
stanowiącego pierwszą część Tryptyku:
„cała widzialność jest zjawiskowa, po prostu / zjawia się i
znika, włącza i wyłącza […]. / Z mroku na gawronich łapkach
prze słowo, / które jest posłuszne poecie i go przerasta / teraz
mówi nim do was: córy i synowie ziemi / jesteście objawami, nie ma
już bowiem / człowieka, jawią się tylko jego objawy”. Ulotność
istnienia nie zamyka świadomości człowieka na Byt, który go
przerasta. Nieskończoność jest także w skończoności i ujawnia
się w słowie, w zdaniu stylizowanym biblijnie. Poeta patrzy więc
na rzeczy kruche, ulotne, patrzy na przyrodę ożywioną i
nieożywioną przez pryzmat Bytu wiecznego, który spaja całość
istnienia. W lirycznej przestrzeni Wojciecha Kassa znajduje się
Husserlowska „droga przez ontologię do transcendentalnej
świadomości i wynikający stąd projekt
transcendentalno-fenomenologicznej interpretacji ontologii”6.
Zobaczmy, jak to wygląda w wierszu Która
się osuwa:
„Dekolty ciężarnych altostratusów, / obojczyki światła, jego
rzemienie, / migotliwy ogonek odlatujących / dzikich gęsi, bure
welury łańcucha / gór, fuga kamiennej ścieżki, / która się
osuwa. Tylko samotność / waży godziny; co kryją teraz naroża /
dnia? co szumiąc, odsłaniają zboża nocy?”. Do czego odnoszą
się pytania retoryczne? Poeta drąży, szuka źródła, z którego
wypływają objawy (fenomeny) rzeczywistości, dokonuje - niejako za
Edmundem Husserlem - fenomenologicznego „zwrotu
transcendentalnego”. Stanisław Judycki wyjaśnia: „Jako
filozofia transcendentalna fenomenologia była poszukiwaniem «źródła»
fenomenów poznawczych i pozapoznawczych. «Z w r o t t r a n s c e
n d e n t a l n y» oznaczał przejście od «naiwnego» nastawienia
na świat, to znaczy od nastawienia wyłącznie na to, co jest
bezpośrednio dane, do refleksji nad tym nastawieniem”7.
I
poezja Kassa wspomnianą refleksję zawiera. „Rytm święty”
nadają „mowie innej” autora Objawów te akcenty, które
świadczą o wbiciu się w szczelinę, pod ścieżkę, „która się
osuwa”, wzbudzając transcendentalny namysł nad źródłem
obudowanym sakralnymi symbolami. Kass, jako poeta świadomy
wyjątkowości swego powołania, może pisać z wyższością,
krytykując nowoczesne trendy literackie: „ech, wylizywacze
śmietanki nie wiecie / co jest broczyć światłem, nie znacie /
krwawienia zjawisk, mowy wasze płoche” - czytamy w liryku Która
się osuwa. Twórca z Prania nabył biegłości w metafizycznej
optyce i potrafi docenić starania innych. Dowodem jest choćby
stychiczny utwór W jej wierszu, dedykowany Joannie Ch., gdzie
światło przedziera się niemal w każdej linijce: „W szczelinie,
przeciągu wiersza / zobaczyłem jaskrawą ciemnię sierpnia / […]
miodny połysk godziny, poruszony rosą / kobaltowy ogonek ważki,
wzeszłą jak słońce / brzoskwinię, nasłonecznioną skórkę”.
Współbrzmienie środków artystycznych, takich jak epitety,
porównanie, metafory, czy też oksymoronu „jaskrawa ciemnia”,
obraca się wokół światła, które ewokuje sferę sacrum.
Podziwianie oglądanych fenomenów doprowadza osobę mówiącą do
ciekawego odkrycia: „i usłyszałem pieśń nad całą banalność,
/ banał nad pieśń; harmonijki / nagrzanego powietrza rozwijał i
zwijał śmiech”. Czy tą pieśnią jest wspomniany przez
Gałczyńskiego „rytm święty”? W ostatnim dwuwersie pojawia się
pytanie odsyłające bez wątpienia do transcendencji będącej
źródłem zmysłowych „objawów”: „z jakiej to głębi wlókł
worek pierwotnej siły, / warkocz zmysłowej pewności?”.
Nieustępliwość
epistemologicznych poszukiwań prześwitu z tamtej strony wybrzmiewa
także w finale wiersza Z głębi takiego oddechu. Przyjrzyjmy
się wysublimowanej metaforyce, której zadaniem jest objęcie
niemożliwego: „Nie pochodzi z żadnego / wnętrza ten oddech ciał
dotąd / zmarłych, ciał nienarodzonych, / z głębi takiego oddechu
chciałbym / chuchnąć do twojego ucha / szum powiewu stamtąd”.
Twórca zasklepia w oksymoronicznej pojemności słów coś
nieobjętego. Dowodzi to nie tylko znakomitego warsztatu poetyckiego,
ale także filozoficznej świadomości metafizycznych „objawów”
świata. I choć poznawcze spełnienie nie jest teraz możliwe, to
samo przekonanie o istnieniu wyższego Bytu wystarczy do czerpania
radości z tego, co jest.
Najbardziej
radosnym utworem zbioru Objawy jest liryk Aj ty!
Poprzedza go znaczące w omawianym kontekście motto zaczerpnięte z
Friedricha Hölderlina: „Nie wiedza, ale radość / Ma być
udziałem śmiertelnych”. Cudowny, urzekający, śpiewny,
synestezyjny, skamandrycki, tańczący i sugestywny to wiersz, hymn
zachwytu, pieśń uwielbienia. Eksplozja życia, jaką podmiot
mówiący widzi w miesiącu maju, zdaje się trwać wiecznie. Poeta
oczarowuje bogactwem odwołań botanicznych i entomologicznych.
Pojemność tego utworu zadziwia zapisem szczęścia, naiwną
radością oraz wyczuciem élan vital Bergsona, owego ducha
niosącego energię tworzenia. Wśród szczegółów bogatego świata
przedstawionego znajduje się oczywiście, jak to u Kassa, przebłysk
Innej rzeczywistości. „Łąki umajone” autora Objawów
również kogoś chwalą, choć nie tak bezpośrednio jak Pieśń
majowa Karola Antoniewicza. Świetliste nici wplecione są w
tkaninę wiersza i uważny czytelnik bez trudu odnajdzie
charakterystyczne obrazowanie poety, tym bardziej, że utworu Aj
ty! nie czyta się tylko raz.
Objawy
Wojciecha Kassa to album nadprzyrodzonego światła, którego struny
przenikają w rzeczywistość, wynosząc ją w metafizyczny obszar
percepcji. Poeta jednak wyspecjalizował się nie tylko w podglądaniu
natury. Na kartach albumu światła ważne miejsce zajmuje człowiek.
W spotkaniu z nim również objawia się Ktoś Inny. Egzystencjalny
rys omawianej twórczości wykrzesał w obecnych w niej postaciach
infinitywne znaki. Tak jest w dwóch utworach poświęconych ważnym
osobom w życiu autora. W liryku Do żony, wśród wielu
apostrof, swoistych zawołań litanijnych, jest przenośnia
kumulująca dar losu, jakim jest żona dla męża. Mąż sakralizuje
żonę, obejmując ją m.in. metaforą „oberwanie światła”, bo
dzięki niej sam też się uświęca. Jak wiele mówią pytania
retoryczne nasączone wyrazistą symboliką: „[…] ile razy
wciągałem / ciebie na krzyż? ile razy z krzyża / mnie
zdejmowałaś? […]”. Świętej intymności bohaterów, ich
relacji naznaczonej zaświatowym znamieniem towarzyszy „[…] na
wskroś hojny przeciąg / przestworu, jasnoty z tego snu”. To
właśnie, znany z utworu Z głębi takiego oddechu, „szum
powiewu stamtąd”, czyli z „przestworu”, wewnętrznego
intertekstu, słowa-klucza otwierającego podmiot poznający na
zakres transcendencji. Pamiętamy je ze zbioru poety Przestwór.
Godziny z 2015 roku.
W
najnowszym tomie jest jeszcze jeden wiersz poświęcony bliskiej
osobie. Tym razem chodzi o matkę poety. „Matka odchodzi”, mógłby
powiedzieć autor za Różewiczem, gdyż poruszający do głębi
liryk o tytule A. stanowi próbę zatrzymania, nie tylko w
gramatycznej formie, drogiego istnienia, któremu umyka świat. „Ten
siniejący mózg mojej matki / w kraju jej dzieciństwa. Ten
boski / monstrualny kwiat, który więdnie / jak róża, jak
wszystkie niepoliczone róże / od zakwitnięcia do zgonu świata”
- czytamy na początku. W dalszej części wiersza poeta pyta: „Jaką
cząstkę mnie, ile części naszego miasta / zdołał już
prześwietlić mrok twojego mózgu?”. A zatem znowu „światłość
w ciemności świeci […]”. W odchodzeniu matki jest obecność
Innego, jest coś, co wynosi śmiertelny byt w nieskończoność, w
Boską pełnię.
Świadomość
ontologicznej transcendencji szczęśliwie, choć z trudem, nie
pozwala pochłonąć się nicości, o czym mówi pierwsza strofa
dzieła zatytułowanego Do Roberta Walsera: „A więc drogi
panie, rzeczą / wielce trudną jest miłość do życia, / miłość
chwili i wielce trudnym jest / nie dawać się za nos wodzić
nicości”. W tym miejscu intertekstualnie wybrzmiewa nie tylko
dialog ze szwajcarskim pisarzem, ale również tytuł zbioru
Krzysztofa Kuczkowskiego z 2007 roku - Dajemy się jak dzieci
prowadzić nicości - jako przyczynek do namysłu nad współczesną
kulturą. Teraz też najlepiej rozumiemy motto całego tomu
zaczerpnięte z Fryderyka Nietzschego: „Pustynia rośnie: biada, w
kim się zjawi”. Objawy są przestrogą przed zamknięciem
się na bogactwo świata przedstawionego i nieprzedstawionego, na
widzialne i niewidzialne fenomeny Bytu. Zachęcają do podjęcia
epistemologicznej aktywności, której trud wynagrodzi
eschatologiczna radość i pełnia poznania. Jak bowiem czytamy w
czwartej części Do Roberta Walsera: „[…] najtrudniejszą
z tych rzeczy / będzie uśmiech w godzinę śmierci, / którym
przyjdzie nam pożegnać / oddech i powitać niepojęte”.
A
czym jest „niepojęte”? Raz jeszcze odwołajmy się do utworu Do
Roberta Walsera. W przedostatniej strofie znajdziemy słowa, po
których najlepsza będzie cisza sprzyjająca kontemplacji oraz
następujące po niej włączenie się do radosnego wychwalania Tego,
który w tych słowach się objawia. Odsłaniają one Prawdę i
najjaśniej tłumaczą całe artystyczne przesłanie zbioru
poetyckiego Objawy.
Oto
świadectwo poety Wojciecha Kassa: „[…] co tu padło / jest twoją
i moją wielce trudną religią, / ale przez nią to pragnę
dziękczynić / Bogu memu i śpiewać laudamus Te”.
Tomasz
Pyzik
1.
E. Cassirer, Esej
o człowieku: wstęp do filozofii kultury,
przeł. A. Staniewska, Warszawa 1998, s. 277.
2.
W. Kudyba, Topoi,
w: Konstelacja
Topoi. O rzeczach najważniejszych,
wyb. i red. A. Gleń, Sopot 2017, s. 33.
4.
Ibidem, s. 179.
5.
Ibidem, s. 169.
6.
S.
Judycki, Fenomenologia
jako filozofia kategorialna i transcendentalna,
http://knsfp.student.kul.lublin.pl/files/108/Fenomenologia%20jako%20filozofia%20kategorialna%20i%20transcendentalna.pdf
[dostęp: 29.08.2019]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.