TO,
CO JEST, JEST POEZJĄ
[LAUDACJA
WYGŁOSZONA Z OKAZJI PRZYZNANIA
KRZYSZTOFOWI
KUCZKOWSKIEMU NAGRODY LITERACKIEJ
IM.
KS. JANA TWARDOWSKIEGO
ZA
TOM WIERSZY RUCHOME ŚWIĘTA]
Czy
widziałeś nowe niebo i nową ziemię?
Bom – bym – bo
Bom – bym – bo
Czy widziałeś niebo i
ziemię nową?
Krzysztof Kuczkowski
Krzysztof Kuczkowski jest jednym
z najbardziej zadziwiających
poetów naszej współczesności. W jego wierszach skażona
świadomość i zmiażdżona
wyobraźnia współczesnego człowieka prowadzą
fascynujący dialog z przeszłością – z wizją
świata sprzed katastrofy, sprzed
oddzielenia się fizyki od
metafizyki, sprzed momentu, w którym rozum począł dowodzić
swojej wyższości nad
innymi władzami poznawczymi człowieka, a racjonalistyczny
światopogląd
postponować wiarę, która stanowiła rękojmię sensu i dawała
poczucie zakorzenienia w świecie.
Słowem
– Kuczkowski, autor Ruchomych
świąt,
to zarazem poeta świata sprzed katastrofy i świata po katastrofie,
reprezentant umysłu i jego najzagorzalszy przeciwnik, obrońca sensu
i ktoś, kto formuły przeszłości poddaje wielokierunkowej
semantycznej weryfikacji, majster ironii i groteski, to znaczy:
twórca, który odrobił zarówno lekcję Norwida, najbardziej
chrześcijańskiego z naszych dziewiętnastowiecznych poetów, jak i
dwudziestowieczną lekcję Leśmiana i Schulza. Uczeń klasyków i
znawca awangardy – bezgranicznie oddany słowu i najbardziej wobec
słowa nieufny. Wszystkie te doświadczenia kultury ostatnich dwóch
wieków Kuczkowski uwewnętrznił, przetrawił i uczynił składnikami
własnego lirycznego wysłowienia.
Jeden
z najbardziej zadziwiających wierszy tomu Ruchome
święta,
uhonorowanego
Nagrodą Literacką im. ks. Jana Twardowskiego, brzmi następująco:
Adamek
vs Kliczko
Tęcza?
Sznur do bielizny okręcony
wokół
Sopotu. Tęcza dobrze naciągnięta
brzęczy
jak bąk beczy jak baranek
w
krzaku berberysu.
Usłyszałem
śpiew tęczy i uwierzyłem w
tryumf
Adamka. Wieczorem został zbity
jak
pies. Na zboczu Łysej Góry sińce światła
czarny
bez błądzące alikwoty.
Pięściami
okładałem Łysą Górę za walki
skończone
przed czasem miłosne klęski
przegrane
bitwy z potworami.
Góra
stękała jak krowa kołysała się jak na
haku
trup. Od wschodu do zachodu nic tylko
to
ścierwo. Tęcza. Grób.
Co
znajdujemy w rzeczonym wierszu? Specyficzną wizyjność, w której
świat dostępny zmysłom poddany zostaje swoistej refiguracji. Tęcza
przemienia się w sznur do bielizny, następnie zaś w buczącego
bąka, który natychmiast przedzierzga się w baranka zaplątanego w
krzak berberysu. Bo Kuczkowski pisze własną księgę Metamorfoz,
w której bokserski pojedynek Tomasza Adamka z Witalijem Kliczką
może stać się figurą błogosławionej winy, felix
culpa,
obrazem ludzkiego upadku i niepojętej Bożej dobroci, która
grzesznika ponosi z największego upadku i z najczarniejszej
rozpaczy. Śmierć przemienia się w życie, grób odsyła do
kołyski, a klęska staje się – trudnym do pojęcia, ale jakże
rzeczywistym – synonimem zwycięstwa. Jak w jednym ze starszych
wierszy autora Ruchomych
świąt,
opatrzonym tytułem Anioł
Jeffa Buckley'a,
w którego zakończeniu czytamy:
miłość
nie jest marszem
zwycięstwa,
ale niekończącym się
szeregiem
klęsk, po których
– wciąż
wyżej i wyżej – wspina się
twoje
Alleluja.
Dlaczego
Krzysztof Kuczkowski pisze? Jedną z najbardziej zasadniczych racji
uzasadniających jego twórczość przynosi motto
Ruchomych świąt,
zaczerpnięte z Traktatu
teologicznego Czesława
Miłosza: „Oby do naszej mowy wróciła rzeczywistość, / to
znaczy sens, niemożliwy bez absolutnego punktu odniesienia”.
Kuczkowski pisze z głodu, z głodu rzeczywistości, z tęsknoty za
tym, co jest, co istnieje i nie podlega kwestionowaniu, a także za
Tym, Który Jest.
Poeta
dobrze jednak wie, że o sprawach najpierwszych nie sposób dziś
mówić tak, jak mówiło się sto, dwieście lat temu. Że naszą
percepcję, percepcję ludzi współczesnych, odbiorców (i
współtwórców) kultury multimedialnej, nieustannie coś zakłóca.
Odzywa się jeden głos, lecz zanim zdąży w pełni rozbrzmieć,
jakiś inny głos przejmuje nad nim kontrolę – i mówią naraz,
przemawiają równocześnie, dwa-trzy głosy, nawzajem się znoszące,
unieważniające, podające się w wątpliwość. Kuczkowski jest
poetą – by tak rzec – multimedialnym, ma bowiem głęboką
świadomość kulturowego, cywilizacyjnego kontekstu. W rozmowie z
Wojciechem Kassem powiada:
No
więc lubię intelektualną przewrotność, ironiczny dystans,
stawianie trudnych pytań. Lubię utrudniać życie rozmaitym
interpretatorom i księgowym literatury, i tak np. staram się nie
ulegać naporowi popkultury, jednocześnie nie zamykam się na to, co
w niej dobre; nie pędzę za modą, jednocześnie chcę zaznaczyć,
że to, co na czasie, nie jest mi zupełnie obce; […] lubię
mówienie poważne i odpowiedzialne, zwłaszcza w sferze wartości,
ale wiem, że powaga pozbawiona poczucia humoru może być
śmiertelnie nudna itd. („Chodzi
o jak największy zamach…” Z Krzysztofem Kuczkowskim poetą,
eseistą, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika literackiego „Topos”
rozmawia Wojciech Kass,
„Nowa Okolica Poetów” 2008, nr 3, s. 50)
Autor
Ruchomych
świąt rozumie
i najgłębiej pojmuje języki nowoczesności, przemawia tymi
językami, ale – niespostrzeżenie – jego wiersz występuje
przeciw nim. Przeczytajmy Tryb
powtarzania,
jeden
z najważniejszych utworów książki nagrodzonej
laurem im. ks. Jana Twardowskiego. Przytaczanie tu wszystkich bez
wyjątku wersów zajęłoby zbyt wiele czasu, wyjmijmy więc tylko te
najbardziej istotne:
Nie
wiem, czy to coś znaczy. Prawda nie jest
ruchoma.
Świat krąży wokół prawdy, ale prawdy
znać
nie chce. Z samego obracania się nic nie wynika.
To
stwierdzenie rzeczy pierwszych, zakreślenie granic świadomości,
granic nieprzekraczalnych. Bo prawdy się nie negocjuje. Ona jest lub
jej nie ma.
Następnie
– ironiczny, bez wątpienia – portret współczesności, w której
wszyscy poruszamy się i jesteśmy:
Jak
się nazywasz? Nie wiem. Skąd jesteś? Nie wiem.
[…]
Im
mniej widzę tym więcej rozumiem ale
nie
zapamiętuję tego co zrozumiałem. Żeby widzieć
nie
musisz patrzeć. Obserwuj obserwującego. Jesteś
wystarczająco
stary żeby być dobrym trupicielem.
Umarli
śledzą umarłych. Umarli podglądają się
nawzajem
kłócą się o lepsze miejsca na cmentarzach
z
satysfakcją czytają nekrologi dawnych przyjaciół
nad
trumnami poetów recytują ich wiersze. Za późno.
W owo
cmentarzysko kultury (kultury niegdyś zakorzenionej w sprawach
ducha, która odeszła od własnych źródeł), wstępuje pochód
pierwszokomunijnych dzieci:
Z
kosza kościoła wysypują się dziewczynki. Mają białe
trzewiczki
białe rękawiczki białe modlitewniki
białe
wianki. Dziewczynki idą pośród umarłych.
„Tutaj
wszystko jest ciemne” - mówi podmiot wiersza, a za nim powtarza
Kuczkowski. Jego słowo jest próbą objaśnienia, zrozumienia,
współczującego opatrzenia wszystkich bolesnych miejsc
współczesności, wszystkich jątrzących się zranień
postchrześcijańskiej kultury.
Powiada
poeta w rozmowie z Wojciechem Kassem:
Obrazy to tylko narzędzia
nazywania i przekazywania poetyckiego komunikatu. Wiem, że według
ewangelii postmodernistycznej prawda jest ruchoma i niepochwytna, ale
ja mam gdzieś to, co głoszą „pości”. Gdzieś przecież jest
ten „tajemniczy punkt oparcia, wokół którego można budować
życie” […].
Warto
przedzierać się i przez życie, i przez słowa, żeby uchwycić to
coś, co daje nadzieję. Warto przebiegać labirynty, kopać
artezyjskie studnie, schodzić w głąb ziemi i szybować myślą w
niebo, odrzucać to co zewnętrzne i powierzchowne, żeby dotrzeć do
tego co JEST. („Chodzi
o jak największy zamach…” Z Krzysztofem Kuczkowskim poetą,
eseistą, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika literackiego „Topos”
rozmawia Wojciech Kass,
„Nowa Okolica Poetów” 2008, nr 3, s. 62)
Poezja wyrastająca z
pragnienia, by dotrzeć do tego co JEST, by pojąć i opisać to, co
pojmowaniu
i opisaniu się wymyka, poezja w przedziwny, paradoksalny sposób
realizująca owo pragnienie – zasługuje na najwyższe laury.
dr Przemysław Dakowicz
Katedra Literatury XX i XXI wieku
Uniwersytet Łódzki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.