wtorek, 5 czerwca 2018

Krzysztof Kuczkowski odebrał Nagrodę Literacką im. ks. Jana Twardowskiego





TO, CO JEST, JEST POEZJĄ

[LAUDACJA WYGŁOSZONA Z OKAZJI PRZYZNANIA
KRZYSZTOFOWI KUCZKOWSKIEMU NAGRODY LITERACKIEJ
IM. KS. JANA TWARDOWSKIEGO
ZA TOM WIERSZY RUCHOME ŚWIĘTA]


Czy widziałeś nowe niebo i nową ziemię?
Bom – bym – bo
Bom – bym – bo
Czy widziałeś niebo i ziemię nową?

Krzysztof Kuczkowski


Krzysztof Kuczkowski jest jednym z najbardziej zadziwiających poetów naszej współczesności. W jego wierszach skażona świadomość i zmiażdżona wyobraźnia współczesnego człowieka prowadzą fascynujący dialog z przeszłością – z wizją świata sprzed katastrofy, sprzed oddzielenia się fizyki od metafizyki, sprzed momentu, w którym rozum począł dowodzić swojej wyższości nad innymi władzami poznawczymi człowieka, a racjonalistyczny światopogląd postponować wiarę, która stanowiła rękojmię sensu i dawała poczucie zakorzenienia w świecie.
Słowem – Kuczkowski, autor Ruchomych świąt, to zarazem poeta świata sprzed katastrofy i świata po katastrofie, reprezentant umysłu i jego najzagorzalszy przeciwnik, obrońca sensu i ktoś, kto formuły przeszłości poddaje wielokierunkowej semantycznej weryfikacji, majster ironii i groteski, to znaczy: twórca, który odrobił zarówno lekcję Norwida, najbardziej chrześcijańskiego z naszych dziewiętnastowiecznych poetów, jak i dwudziestowieczną lekcję Leśmiana i Schulza. Uczeń klasyków i znawca awangardy – bezgranicznie oddany słowu i najbardziej wobec słowa nieufny. Wszystkie te doświadczenia kultury ostatnich dwóch wieków Kuczkowski uwewnętrznił, przetrawił i uczynił składnikami własnego lirycznego wysłowienia.
Jeden z najbardziej zadziwiających wierszy tomu Ruchome święta, uhonorowanego Nagrodą Literacką im. ks. Jana Twardowskiego, brzmi następująco:

Adamek vs Kliczko

Tęcza? Sznur do bielizny okręcony
wokół Sopotu. Tęcza dobrze naciągnięta
brzęczy jak bąk beczy jak baranek
w krzaku berberysu.

Usłyszałem śpiew tęczy i uwierzyłem w
tryumf Adamka. Wieczorem został zbity
jak pies. Na zboczu Łysej Góry sińce światła
czarny bez błądzące alikwoty.

Pięściami okładałem Łysą Górę za walki
skończone przed czasem miłosne klęski
przegrane bitwy z potworami.

Góra stękała jak krowa kołysała się jak na
haku trup. Od wschodu do zachodu nic tylko
to ścierwo. Tęcza. Grób.

Co znajdujemy w rzeczonym wierszu? Specyficzną wizyjność, w której świat dostępny zmysłom poddany zostaje swoistej refiguracji. Tęcza przemienia się w sznur do bielizny, następnie zaś w buczącego bąka, który natychmiast przedzierzga się w baranka zaplątanego w krzak berberysu. Bo Kuczkowski pisze własną księgę Metamorfoz, w której bokserski pojedynek Tomasza Adamka z Witalijem Kliczką może stać się figurą błogosławionej winy, felix culpa, obrazem ludzkiego upadku i niepojętej Bożej dobroci, która grzesznika ponosi z największego upadku i z najczarniejszej rozpaczy. Śmierć przemienia się w życie, grób odsyła do kołyski, a klęska staje się – trudnym do pojęcia, ale jakże rzeczywistym – synonimem zwycięstwa. Jak w jednym ze starszych wierszy autora Ruchomych świąt, opatrzonym tytułem Anioł Jeffa Buckley'a, w którego zakończeniu czytamy:

miłość nie jest marszem
zwycięstwa, ale niekończącym się

szeregiem klęsk, po których
wciąż wyżej i wyżej – wspina się
twoje Alleluja.

Dlaczego Krzysztof Kuczkowski pisze? Jedną z najbardziej zasadniczych racji uzasadniających jego twórczość przynosi motto Ruchomych świąt, zaczerpnięte z Traktatu teologicznego Czesława Miłosza: „Oby do naszej mowy wróciła rzeczywistość, / to znaczy sens, niemożliwy bez absolutnego punktu odniesienia”. Kuczkowski pisze z głodu, z głodu rzeczywistości, z tęsknoty za tym, co jest, co istnieje i nie podlega kwestionowaniu, a także za Tym, Który Jest.
Poeta dobrze jednak wie, że o sprawach najpierwszych nie sposób dziś mówić tak, jak mówiło się sto, dwieście lat temu. Że naszą percepcję, percepcję ludzi współczesnych, odbiorców (i współtwórców) kultury multimedialnej, nieustannie coś zakłóca. Odzywa się jeden głos, lecz zanim zdąży w pełni rozbrzmieć, jakiś inny głos przejmuje nad nim kontrolę – i mówią naraz, przemawiają równocześnie, dwa-trzy głosy, nawzajem się znoszące, unieważniające, podające się w wątpliwość. Kuczkowski jest poetą – by tak rzec – multimedialnym, ma bowiem głęboką świadomość kulturowego, cywilizacyjnego kontekstu. W rozmowie z Wojciechem Kassem powiada:

No więc lubię intelektualną przewrotność, ironiczny dystans, stawianie trudnych pytań. Lubię utrudniać życie rozmaitym interpretatorom i księgowym literatury, i tak np. staram się nie ulegać naporowi popkultury, jednocześnie nie zamykam się na to, co w niej dobre; nie pędzę za modą, jednocześnie chcę zaznaczyć, że to, co na czasie, nie jest mi zupełnie obce; […] lubię mówienie poważne i odpowiedzialne, zwłaszcza w sferze wartości, ale wiem, że powaga pozbawiona poczucia humoru może być śmiertelnie nudna itd. („Chodzi o jak największy zamach…” Z Krzysztofem Kuczkowskim poetą, eseistą, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika literackiego „Topos” rozmawia Wojciech Kass, „Nowa Okolica Poetów” 2008, nr 3, s. 50)

Autor Ruchomych świąt rozumie i najgłębiej pojmuje języki nowoczesności, przemawia tymi językami, ale – niespostrzeżenie – jego wiersz występuje przeciw nim. Przeczytajmy Tryb powtarzania, jeden z najważniejszych utworów książki nagrodzonej laurem im. ks. Jana Twardowskiego. Przytaczanie tu wszystkich bez wyjątku wersów zajęłoby zbyt wiele czasu, wyjmijmy więc tylko te najbardziej istotne:

Nie wiem, czy to coś znaczy. Prawda nie jest
ruchoma. Świat krąży wokół prawdy, ale prawdy
znać nie chce. Z samego obracania się nic nie wynika.

To stwierdzenie rzeczy pierwszych, zakreślenie granic świadomości, granic nieprzekraczalnych. Bo prawdy się nie negocjuje. Ona jest lub jej nie ma.
Następnie – ironiczny, bez wątpienia – portret współczesności, w której wszyscy poruszamy się i jesteśmy:

Jak się nazywasz? Nie wiem. Skąd jesteś? Nie wiem.
[…]
Im mniej widzę tym więcej rozumiem ale
nie zapamiętuję tego co zrozumiałem. Żeby widzieć
nie musisz patrzeć. Obserwuj obserwującego. Jesteś
wystarczająco stary żeby być dobrym trupicielem.
Umarli śledzą umarłych. Umarli podglądają się
nawzajem kłócą się o lepsze miejsca na cmentarzach
z satysfakcją czytają nekrologi dawnych przyjaciół
nad trumnami poetów recytują ich wiersze. Za późno.

W owo cmentarzysko kultury (kultury niegdyś zakorzenionej w sprawach ducha, która odeszła od własnych źródeł), wstępuje pochód pierwszokomunijnych dzieci:

Z kosza kościoła wysypują się dziewczynki. Mają białe
trzewiczki białe rękawiczki białe modlitewniki
białe wianki. Dziewczynki idą pośród umarłych.

Tutaj wszystko jest ciemne” - mówi podmiot wiersza, a za nim powtarza Kuczkowski. Jego słowo jest próbą objaśnienia, zrozumienia, współczującego opatrzenia wszystkich bolesnych miejsc współczesności, wszystkich jątrzących się zranień postchrześcijańskiej kultury.
Powiada poeta w rozmowie z Wojciechem Kassem:

Obrazy to tylko narzędzia nazywania i przekazywania poetyckiego komunikatu. Wiem, że według ewangelii postmodernistycznej prawda jest ruchoma i niepochwytna, ale ja mam gdzieś to, co głoszą „pości”. Gdzieś przecież jest ten „tajemniczy punkt oparcia, wokół którego można budować życie” […].
Warto przedzierać się i przez życie, i przez słowa, żeby uchwycić to coś, co daje nadzieję. Warto przebiegać labirynty, kopać artezyjskie studnie, schodzić w głąb ziemi i szybować myślą w niebo, odrzucać to co zewnętrzne i powierzchowne, żeby dotrzeć do tego co JEST. („Chodzi o jak największy zamach…” Z Krzysztofem Kuczkowskim poetą, eseistą, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika literackiego „Topos” rozmawia Wojciech Kass, „Nowa Okolica Poetów” 2008, nr 3, s. 62)

Poezja wyrastająca z pragnienia, by dotrzeć do tego co JEST, by pojąć i opisać to, co pojmowaniu i opisaniu się wymyka, poezja w przedziwny, paradoksalny sposób realizująca owo pragnienie – zasługuje na najwyższe laury.


dr Przemysław Dakowicz
Katedra Literatury XX i XXI wieku
Uniwersytet Łódzki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.