źródło: blog Izabeli Mikrut
Niezwykle
trudno jest uchwycić istotę tomiku Wojciecha Kassa „Pocałuj
światło”, obszernego wyboru wierszy z różnych lat. Dzieje się
tak za sprawą niejednoznaczności tej liryki, ale i stałych
poszukiwań formalnych, wewnętrznych niepokojów i olbrzymiej
tematycznej rozpiętości. Wojciech Kass jako poeta nie zamierza
porządkować świata, dokonuje za to analiz drobiazgów. Równie
chętnie odwołuje się do prostych obserwacji przemijania
(poruszające i rozpisane na wiele wierszy powolne odchodzenie
matki), jak i do głęboko erudycyjnych przemyśleń. Bawi się
frazami – raz piętrzy słowa i wprowadza intelektualne refleksje,
raz imituje dziecięce lub ludowe przyśpiewki. Nawiązania do
poszczególnych poetyckich mistrzów rozczytuje w posłowiu Adrian
Gleń – zanim jednak czytelnicy dotrą do tego klucza
interpretacyjnego, sami będą poszukiwać źródeł nawiązań.
Wojciech Kass, chociaż w ogólnym wydźwięku jest poetą osobnym,
unikającym klasyfikacji i uproszczeń, ma też swoje ulubione kręgi
poszukiwań.
„Pocałuj
światło”, prawem wyboru, prezentuje jak najbardziej różnorodne
poetyckie dokonania tego autora. Wiersze z tego wyboru przedstawiają
zmienne spojrzenia na świat, stanowią przegląd lirycznych
możliwości czy osiągnięć. Układają się prawie w powieść
przesyconą indywidualnością autora – każdy utwór to krok
dalej, w głąb poetyckich zastanowień. Bo Kass wiersze wykorzystuje
jako zapiski z filozoficznych rozważań, prób dotarcia do istoty
człowieczeństwa. Nie pomija wówczas wątków cielesnych – te
powracają przede wszystkim w motywach przemijania, starości, chorób
czy śmierci. Jest otwarty na zmieniające się krajobrazy i
przestrzenie, wypatruje tego, co nieoczywiste w pierwszym poznaniu.
Stara się w ogóle znaleźć alternatywę dla najczęstszych kwestii
poetyckich: ucieka choćby od miłości i erotyków, stroni od
banałów. Musi mieć swoje sposoby na wyrażanie lęku czy nadziei,
by decydować się na liryczny komentarz do sobie znanych sytuacji. A
kiedy już coś trafi do wiersza, zyskuje uniwersalną oprawę,
funkcjonuje dzięki artystycznemu ujęciu – już nie jako element
zwyczajności, a popis twórczy. Takich popisów Kass daje tu wiele.
Ten poeta chce „wyssać z tego krajobrazu cały metafizyczny szpik”
– a z drugiej strony sili się na surową ocenę dzisiejszych
czasów. W centrum nieodmiennie stoi słowo: „polegam więc na
słowie, gdy inni stracili w nim oparcie” – głosi Kass. Dba o
to, by słowo znaczyło, a nie tylko ozdabiało. W tomiku „Pocałuj
światło” nie ma popisów brzmieniowych, gier lingwistycznych.
Autor od czasu do czasu sięga po konwencję piosenki, z rzadka
wykorzystuje rymy (taka decyzja staje się wówczas znacząca). Nie
chce jednak, by słowo stało się jedynie ozdobnikiem: w pierwszej
kolejności ma być nośnikiem treści.
W
tomiku „Pocałuj światło” refleksy świetlne powracają niemal
bez przerwy. To znak rozpoznawczy Kassa, dominanta całego wyboru.
Dla Wojciecha Kassa światło – w różnych ujęciach – ma
najwięcej znaczeń. Światło to poezja, sposób nadawania sensów,
jedyne dostępne piękno. Światło jest wolnością i ratunkiem.
Światło powraca dosłownie w kolejnych wersach i jako niezbędny
etap olśnień. Zachwyt światłem przekuwa się tu na nieoczywiste
obrazy, umiejętność dostrzegania niezwykłych chwil.
„Pocałuj
światło” to wybór wierszy wymagających skupienia. Uważna
lektura pozwoli wydobyć z nich zakodowane przesłania i cenne
spostrzeżenia, które swój początek mają w mikroskali, ale dość
szybko zyskują ponadczasowy charakter. Wojciech Kass nie szuka w
poezji łątwych wzruszeń, nie zamierza też podporządkowywać się
gustom masowej publiczności. W „Pocałuj światło” widać
indywidualizm i pewność siebie – skontrastowaną z nieustannym
poszukiwaniem sposobu na opisanie rzeczywistości. Ten wybór stanowi
też przegląd literackich decyzji i fascynacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.