piątek, 18 marca 2016

"Twórczość": Karol Alichnowicz o "Konstelacji Toposu"


[źródło: "Twórczość 2016, nr 3]



Tajemnica spotkania

Recenzję z antologii Konstelacja Toposu można by zacząć od… Paula Celana. Wybitny poeta napisał kiedyś znamienne słowa: „Wiersz jest samotny. Jest samotny i w drodze. Kto go pisze, jest wespół z nim w drodze”. Za chwilę zapytywał w sposób równie dobitny: „Ale czy wiersz nie znajduje się przez to właśnie, a więc już tu, na spotkaniu – w tajemnicy spotkania? (Meridian, tłum. F. Przybylak). Przywołuję owe słowa nie bez przyczyny, ale w przekonaniu, że mogą być one szczególnie bliskie ośmiu poetom związanym z dwumiesięcznikiem literackim „Topos”: Krzysztofowi Kuczkowskiemu (zarazem redaktorowi naczelnemu pisma), Wojciechowi Kassowi, Wojciechowi Gawłowskiemu, Wojciechowi Kudybie, Jarosławowi Jakubowskiemu, Przemysławowi Dakowiczowi, Adrianowi Gleniowi i Arturowi Nowaczewskiemu. Czyż określona przez Celana istota poezji, jej rozumienie i doświadczanie, nie tworzą znaczeniowego kontekstu dla Rozmowy w drodze? Krótki tekst otwierający symbolicznie antologię – autorstwa Wojciecha Kudyby – wydaje się czerpać przecież z tego samego źródła:
Podróż się trochę dłużyła, po pewnym czasie zauważyli, że rozmawiają i że rozmowa nie jest manifestacją „ja”, ale wyjściem poza jego roszczenia. Mówiąc, można być bliskim, nie przestając być kimś innym. Właśnie wtedy: w rozmowie, w otwarciu języka wydarza się świat. Właśnie ten: pomiędzy nimi. (…) Droga jest zawsze wędrówką w stronę innego. Można być sobą tylko w utracie siebie. Dopóki idą, rozmowa jest dla nich czymś w rodzaju wspólnego miejsca, wspólnego świata.
Wprowadzenie pióra Kudyby jest zresztą dopełnieniem jego poematu Topoi (utwór nie został przedrukowany w antologii), w którym czytamy: „Poezja jest spotkaniem w mowie” i „Poezja wciąga świat/W rozmowę”. Siłą tej rozmowy jest po-rozumienie z Innym, ponieważ ostatecznie podstawową formą przejawiania się języka wiersza, jak powiedziałby Celan, jest właśnie szeroko rozumiany dialog. Znajduje to swoje inspirujące odzwierciedlenie także w przemyślanej kompozycji Konstelacji Toposu: zbiór należy do tych nielicznych antologii literackich, które zachowują równowagę między świadectwem artystycznego indywidualizmu a zapisem wspólnotowego doświadczenia. Postawa takiej otwartości pozwala w książce zestawiać ze sobą na równych prawach odrębne dykcje poetyckie; łączyć to, co egzystencjalne, z tym, co intelektualne, witalizm z kontemplacją etc.; wreszcie: konfrontować wiersze dawne i wiersze nowe. Niezaprzeczalna w tym zasługa Krzysztofa Kuczkowskiego, odpowiadającego za kształt edytorski tomu, oraz Przemysława Dakowicza i Wojciecha Kudyby, autorów wyboru i układu treści książki.
W przypadku prowadzących ze sobą rozmowę (i z innymi) poetów – co najzupełniej oczywiste – pojawić się musi pytanie o swoiste kontury ich lirycznego „ja”. Nie sposób wyczerpująco scharakteryzować w tym miejscu poszczególne dykcje, niepodobna też w przekrojowym i reprezentatywnym wyborze wierszy wskazać wszystkie motywy kształtujące artystyczną wyobraźnię lub jej język. Warto jednak podkreślić z pewnością to, co jest najważniejsze: indywidualną wyrazistość i odrębność poetów w sposobie kreowania własnego lirycznego świata. Każdy z „konstelacjonistów” (jak nazywa ich profesor Jarosław Ławski, autor posłowia do rzeczonej antologii) jest inny, każdy też ma swój niepowtarzalny styl. Angelologia Kuczkowskiego, odkrywanie prawdy w języku przez Glenia, oniryczny dziennik Kassa i jego metafizyka natury, melancholia Nowaczewskiego, namysł Dakowicza nad pamięcią, tradycją i historią, epifanie Kudyby, rozmowy z żywymi i umarłymi Gawłowskiego, zgłębianie tego, co przemija i równocześnie tego, co pozostaje u Jakubowskiego – to tylko niektóre strony owego świata, nie dającego się na pewno zamknąć w kilku zaledwie tematycznych kręgach. Wiersze poetów stanowią zresztą świadectwo różnych odmian lirycznej ekspresji, która manifestuje się na przykład w czułości słowa (Pieśń oddechu mojej żony W. Kassa), w jego wysokim tonie (Głos z tyłu głowy P. Dakowicza), w ironii (Przed drugim przyjściem W. Gawłowskiego), albo w potoczności polszczyzny (Elegia dla Iana Curtisa A. Nowaczewskiego); słowem, w wielu odmianach stylu i rejestrach języka.
Ale na „konstelacjonistów” można też spojrzeć jak na „hybrydyczną wspólnotę” (określeniem tym, przy innej zresztą okazji, posłużył się Wojciech Kudyba), którą coś łączy, scala, i która każe świadomym własnej wolności twórczej poetom być oraz iść razem. Znamienna jest na pewno dla tej wspólnoty powaga w podejściu do poetyckiego słowa, które odsyła do wyższego porządku świata. W repertuarze „konstelacjonistów” odnajdziemy przecież bogactwo form, które poświadczają głębokie zadłużenie poetów w kulturze literackiej (przywołanie na przykład tradycji melicznej w wierszach zdaje się oznaczać próbę restytucji klasycznego ładu). Mamy więc m.in. piosenkę (Piosenka o koronkach K. Kuczkowskiego), pieśń (Pieśń prorocza W. Kassa), poemat rozpisany na cykl wierszy (Krucjata dziecięca, W. Gawłowski), epitafium (Epitafium dla Krzysia Kubeczki A. Nowaczewskiego), elegię (Elegia J. Jakubowskiego), balladę (Ballada o biegnących piekarzach P. Dakowicza), czy konwencje wyzyskujące elementy ekfrazy (Cegielnia W. Kudyby) lub poematu prozą (Lipy, zenit A. Glenia). Istotne są bowiem kulturowe odwołania w tej poezji – chociaż nie jest ona zupełnie głucha na popkulturowe podniety – do twórczości dawnych mistrzów (np. Norwid, Słowacki, Mickiewicz, Staff, Czechowicz, Miłosz, Herbert, Różewicz) i tych współcześnie zamieszkujących Parnas (np. Świetlicki, Karasek), filozofii (Heidegger, Levinas) etc.; dlatego bez świadomości owych aluzyjnych nawiązań lektura wierszy będzie jedynie czytaniem naiwnym, jakkolwiek nie wiem, czy zupełnie chybionym, i straci z pola swego widzenia istotną rolę przyznawaną poetyckiemu słowu.
W słowie tym dokonuje się powrót do utraconych wartości: piękna, dobra i prawdy, określających charakter twórczej postawy wszystkich poetów Konstelacji Toposu. Liryka pozbawiona owej najwyższej rangi staje się wulgarnie błaha (Poezja współczesna domaga się wyjścia na przepustkę P. Dakowicza) lub też nie jest władna podejmować fundamentalnych pytań i formułować zasadniczych odpowiedzi (Wiersz na nowe tysiąclecie W. Gawłowskiego). Jakiej sprawie powinien zatem służyć poeta? „Cóż, opowiedzieliśmy się po stronie drużyny słabszej” – odpowiada Jarosław Jakubowski (List do prawdziwego poety), a Adrian Gleń patrzy jeszcze dalej: poeta „jest po stronie/ tej Inności, której źródło bije, być może, poza światem” (Soliloquium zimowe). Zdarza się bowiem często, że wiersze „konstelacjonistów” są zawieszone na granicy tego, co widzialne, i tego, co niewidzialne:

W końcu spotykają się
głębokości nieba i ziemi, wypełniają się sobą,
całą swoją naturą przypominającą płynne szkło.

                       (K. Kuczkowski, Budowanie domu [I])

Nie bez powodu Jarosław Ławski nazwał poetów Konstelacji Toposu „metafizykami urodzonymi”, ponieważ dostrzec można w ich wierszach refleksję poświęconą podstawowym przejawom egzystencji (życie i śmierć; bycie i czas; nic i to, co jest etc.) ujętą w ich nieoczywistej perspektywie:

Jadąc z leśniczówki do miasteczka wciąż podlegam złudzeniu
że droga, która mnie prowadzi, biegnie w dół,
a kiedy zeń powracam, wznosi się w górę.
W rzeczywistości ani nią zjeżdżam, ani podjeżdżam,
wszak jest nizinna i jak mówią, bardzo kręta.
Jeśli nawet, nie podważa to mojej małej, lokalnej metafizyki.

                    (W. Kass, Mała metafizyka)

W metafizyce „konstelacjonistów” szczególną rolę wydaje się odgrywać doświadczenie czasu i różnych form jego obecności. W języku poetyckiego zapisu kategoria ta traci swą abstrakcyjność, a zyskuje konkretny, indywidualny wyraz wewnętrznego przeżycia: „Synek mój podnosi kość/ Obgryzioną przez psa/ Obmytą przez deszcz/ Wysuszoną przez słońce/ Będziesz nią/ Będziemy/ W głuchej ziemi” – pisze Wojciech Kass (Krajobraz z kością niezgody). Kiedy indziej przekształca się w metaforę ludzkiego uwikłania w historię, stając się znakiem dotykającego wszystkich niszczącego żywiołu: „Taka ładna metafora: pociąg czasu./ Zaaresztowali czas (wrota, żeliwne zasuwy)/ i pędzą na złamanie karku – czytamy w wierszu Przemysława Dakowicza (Wersyfikacja polska). Czas w tej poezji nie daje się jednak ująć w ramy jednej struktury ruchu ku śmierci, ku rozpadowi ciała (z wymownymi barokowymi inspiracjami). Ma natomiast swoje wyraźnie akcentowane przeciwieństwo w teologicznej koncepcji wieczności, która wykracza poza ziemską ograniczoność: „Chcę być kładką, po której przejdzie Syn cieśli” (Kładka K. Kuczkowskiego). Szczególne pod tym względem są wiersze – jak np. Sromowce Wojciecha Kudyby – przynoszące opis natury jako miejsca hierofanii: „Witki, szczypczyki, łamliwe odnóża/ Łączą w mistyczny Kościół nasze drobne kości”.
Nie chciałbym więc myśleć o antologii Konstelacji Toposu wyłącznie jako o kolejnym fakcie literackim, ale głównie jako o zapisie tajemnicy spotkania poetów będących w drodze. Twórczość liryczna „konstelacjonistów” nie jest ostatecznie jedynie fenomenem estetycznym, mówi wszak przede wszystkim o tym, co „Odwrócone na drugą stronę/ Inne, niepojęte” (Kowaniec W. Kudyby).

                                                                                  Karol Alichnowicz


Konstelacja Toposu. Antologia poezji. Posłowie J. Ławski. Biblioteka „Toposu”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2015, s. 224.