[źródło: "Twórczość 2016, nr 3]
Tajemnica
spotkania
Recenzję
z antologii Konstelacja Toposu można by zacząć od… Paula
Celana. Wybitny poeta napisał kiedyś znamienne słowa: „Wiersz
jest samotny. Jest samotny i w drodze. Kto go pisze, jest wespół z
nim w drodze”. Za chwilę zapytywał w sposób równie dobitny:
„Ale czy wiersz nie znajduje się przez to właśnie, a więc już
tu, na spotkaniu – w tajemnicy spotkania? (Meridian, tłum.
F. Przybylak). Przywołuję owe słowa nie bez przyczyny, ale w
przekonaniu, że mogą być one szczególnie bliskie ośmiu poetom
związanym z dwumiesięcznikiem literackim „Topos”: Krzysztofowi
Kuczkowskiemu (zarazem redaktorowi naczelnemu pisma), Wojciechowi
Kassowi, Wojciechowi Gawłowskiemu, Wojciechowi Kudybie, Jarosławowi
Jakubowskiemu, Przemysławowi Dakowiczowi, Adrianowi Gleniowi i
Arturowi Nowaczewskiemu. Czyż określona przez Celana istota poezji,
jej rozumienie i doświadczanie, nie tworzą znaczeniowego kontekstu
dla Rozmowy w drodze? Krótki tekst otwierający symbolicznie
antologię – autorstwa Wojciecha Kudyby – wydaje się czerpać
przecież z tego samego źródła:
Podróż
się trochę dłużyła, po pewnym czasie zauważyli, że rozmawiają
i że rozmowa nie jest manifestacją „ja”, ale wyjściem poza
jego roszczenia. Mówiąc, można być bliskim, nie przestając być
kimś innym. Właśnie wtedy: w rozmowie, w otwarciu języka wydarza
się świat. Właśnie ten: pomiędzy nimi. (…) Droga jest zawsze
wędrówką w stronę innego. Można być sobą tylko w utracie
siebie. Dopóki idą, rozmowa jest dla nich czymś w rodzaju
wspólnego miejsca, wspólnego świata.
Wprowadzenie
pióra Kudyby jest zresztą dopełnieniem jego poematu Topoi
(utwór nie został przedrukowany w antologii), w którym
czytamy: „Poezja jest spotkaniem w mowie” i „Poezja wciąga
świat/W rozmowę”. Siłą tej rozmowy jest po-rozumienie z Innym,
ponieważ ostatecznie podstawową formą przejawiania się języka
wiersza, jak powiedziałby Celan, jest właśnie szeroko rozumiany
dialog. Znajduje to swoje inspirujące odzwierciedlenie także w
przemyślanej kompozycji Konstelacji Toposu: zbiór należy do
tych nielicznych antologii literackich, które zachowują równowagę
między świadectwem artystycznego indywidualizmu a zapisem
wspólnotowego doświadczenia. Postawa takiej otwartości pozwala w
książce zestawiać ze sobą na równych prawach odrębne dykcje
poetyckie; łączyć to, co egzystencjalne, z tym, co intelektualne,
witalizm z kontemplacją etc.; wreszcie: konfrontować wiersze dawne
i wiersze nowe. Niezaprzeczalna w tym zasługa Krzysztofa
Kuczkowskiego, odpowiadającego za kształt edytorski tomu, oraz
Przemysława Dakowicza i Wojciecha Kudyby, autorów wyboru i układu
treści książki.
W
przypadku prowadzących ze sobą rozmowę (i z innymi) poetów – co
najzupełniej oczywiste – pojawić się musi pytanie o swoiste
kontury ich lirycznego „ja”. Nie sposób wyczerpująco
scharakteryzować w tym miejscu poszczególne dykcje, niepodobna też
w przekrojowym i reprezentatywnym wyborze wierszy wskazać wszystkie
motywy kształtujące artystyczną wyobraźnię lub jej język. Warto
jednak podkreślić z pewnością to, co jest najważniejsze:
indywidualną wyrazistość i odrębność poetów w sposobie
kreowania własnego lirycznego świata. Każdy z „konstelacjonistów”
(jak nazywa ich profesor Jarosław Ławski, autor posłowia do
rzeczonej antologii) jest inny, każdy też ma swój niepowtarzalny
styl. Angelologia Kuczkowskiego, odkrywanie prawdy w języku przez
Glenia, oniryczny dziennik Kassa i jego metafizyka natury,
melancholia Nowaczewskiego, namysł Dakowicza nad pamięcią,
tradycją i historią, epifanie Kudyby, rozmowy z żywymi i umarłymi
Gawłowskiego, zgłębianie tego, co przemija i równocześnie tego,
co pozostaje u Jakubowskiego – to tylko niektóre strony owego
świata, nie dającego się na pewno zamknąć w kilku zaledwie
tematycznych kręgach. Wiersze poetów stanowią zresztą świadectwo
różnych odmian lirycznej ekspresji, która manifestuje się na
przykład w czułości słowa (Pieśń oddechu mojej żony W.
Kassa), w jego wysokim tonie (Głos z tyłu głowy P.
Dakowicza), w ironii (Przed drugim przyjściem W.
Gawłowskiego), albo w potoczności polszczyzny (Elegia dla Iana
Curtisa A. Nowaczewskiego); słowem, w wielu odmianach stylu i
rejestrach języka.
Ale
na „konstelacjonistów” można też spojrzeć jak na „hybrydyczną
wspólnotę” (określeniem tym, przy innej zresztą okazji,
posłużył się Wojciech Kudyba), którą coś łączy, scala, i
która każe świadomym własnej wolności twórczej poetom być oraz
iść razem. Znamienna jest na pewno dla tej wspólnoty powaga w
podejściu do poetyckiego słowa, które odsyła do wyższego
porządku świata. W repertuarze „konstelacjonistów” odnajdziemy
przecież bogactwo form, które poświadczają głębokie zadłużenie
poetów w kulturze literackiej (przywołanie na przykład tradycji
melicznej w wierszach zdaje się oznaczać próbę restytucji
klasycznego ładu). Mamy więc m.in. piosenkę (Piosenka o
koronkach K. Kuczkowskiego), pieśń (Pieśń prorocza W.
Kassa), poemat rozpisany na cykl wierszy (Krucjata dziecięca,
W. Gawłowski), epitafium (Epitafium dla Krzysia Kubeczki A.
Nowaczewskiego), elegię (Elegia J. Jakubowskiego), balladę
(Ballada o biegnących piekarzach P. Dakowicza), czy konwencje
wyzyskujące elementy ekfrazy (Cegielnia W. Kudyby) lub
poematu prozą (Lipy, zenit A. Glenia). Istotne są bowiem
kulturowe odwołania w tej poezji – chociaż nie jest ona zupełnie
głucha na popkulturowe podniety – do twórczości dawnych mistrzów
(np. Norwid, Słowacki, Mickiewicz, Staff, Czechowicz, Miłosz,
Herbert, Różewicz) i tych współcześnie zamieszkujących Parnas
(np. Świetlicki, Karasek), filozofii (Heidegger, Levinas) etc.;
dlatego bez świadomości owych aluzyjnych nawiązań lektura wierszy
będzie jedynie czytaniem naiwnym, jakkolwiek nie wiem, czy zupełnie
chybionym, i straci z pola swego widzenia istotną rolę przyznawaną
poetyckiemu słowu.
W
słowie tym dokonuje się powrót do utraconych wartości: piękna,
dobra i prawdy, określających charakter twórczej postawy
wszystkich poetów Konstelacji Toposu. Liryka pozbawiona owej
najwyższej rangi staje się wulgarnie błaha (Poezja współczesna
domaga się wyjścia na przepustkę P. Dakowicza) lub też nie
jest władna podejmować fundamentalnych pytań i formułować
zasadniczych odpowiedzi (Wiersz na nowe tysiąclecie W.
Gawłowskiego). Jakiej sprawie powinien zatem służyć poeta? „Cóż,
opowiedzieliśmy się po stronie drużyny słabszej” – odpowiada
Jarosław Jakubowski (List do prawdziwego poety), a Adrian
Gleń patrzy jeszcze dalej: poeta „jest po stronie/ tej Inności,
której źródło bije, być może, poza światem” (Soliloquium
zimowe). Zdarza się bowiem często, że wiersze
„konstelacjonistów” są zawieszone na granicy tego, co
widzialne, i tego, co niewidzialne:
W
końcu spotykają się
głębokości
nieba i ziemi, wypełniają się sobą,
całą
swoją naturą przypominającą płynne szkło.
(K.
Kuczkowski, Budowanie domu [I])
Nie
bez powodu Jarosław Ławski nazwał poetów Konstelacji Toposu
„metafizykami urodzonymi”, ponieważ dostrzec można w ich
wierszach refleksję poświęconą podstawowym przejawom egzystencji
(życie i śmierć; bycie i czas; nic i to, co jest etc.) ujętą w
ich nieoczywistej perspektywie:
Jadąc
z leśniczówki do miasteczka wciąż podlegam złudzeniu
że
droga, która mnie prowadzi, biegnie w dół,
a
kiedy zeń powracam, wznosi się w górę.
W
rzeczywistości ani nią zjeżdżam, ani podjeżdżam,
wszak
jest nizinna i jak mówią, bardzo kręta.
Jeśli
nawet, nie podważa to mojej małej, lokalnej metafizyki.
(W.
Kass, Mała metafizyka)
W
metafizyce „konstelacjonistów” szczególną rolę wydaje się
odgrywać doświadczenie czasu i różnych form jego obecności. W
języku poetyckiego zapisu kategoria ta traci swą abstrakcyjność,
a zyskuje konkretny, indywidualny wyraz wewnętrznego przeżycia:
„Synek mój podnosi kość/ Obgryzioną przez psa/ Obmytą przez
deszcz/ Wysuszoną przez słońce/ Będziesz nią/ Będziemy/ W
głuchej ziemi” – pisze Wojciech Kass (Krajobraz
z kością niezgody).
Kiedy indziej przekształca się w metaforę ludzkiego uwikłania w
historię, stając się znakiem dotykającego wszystkich niszczącego
żywiołu: „Taka ładna metafora: pociąg czasu./ Zaaresztowali
czas (wrota, żeliwne zasuwy)/ i pędzą na złamanie karku –
czytamy w wierszu Przemysława Dakowicza (Wersyfikacja
polska).
Czas w tej poezji nie daje się jednak ująć w ramy jednej struktury
ruchu ku śmierci, ku rozpadowi ciała (z wymownymi barokowymi
inspiracjami). Ma natomiast swoje wyraźnie akcentowane
przeciwieństwo w teologicznej koncepcji wieczności, która wykracza
poza ziemską ograniczoność: „Chcę być kładką, po której
przejdzie Syn cieśli” (Kładka K.
Kuczkowskiego). Szczególne pod tym względem są wiersze – jak
np. Sromowce Wojciecha
Kudyby – przynoszące opis natury jako miejsca hierofanii: „Witki,
szczypczyki, łamliwe odnóża/ Łączą w mistyczny Kościół nasze
drobne kości”.
Nie
chciałbym więc myśleć o antologii Konstelacji Toposu
wyłącznie jako o kolejnym fakcie literackim, ale głównie jako o
zapisie tajemnicy spotkania poetów będących w drodze. Twórczość
liryczna „konstelacjonistów” nie jest ostatecznie jedynie
fenomenem estetycznym, mówi wszak przede wszystkim o tym, co
„Odwrócone na drugą stronę/ Inne, niepojęte” (Kowaniec
W. Kudyby).
Karol Alichnowicz
Konstelacja
Toposu. Antologia poezji. Posłowie J. Ławski. Biblioteka
„Toposu”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2015, s. 224.