środa, 28 listopada 2012

Kuczkowski: Kładka



Kładka



Trędowaty Naaman siedem razy
zanurza się w Jordanie i wychodzi z wody
jako nowy człowiek. Jego ciało jest jak ciało
małego dziecka.

Po siedemkroć słyszę szumiącą
ciszę, która jest ciszą skoczka stającego
na rozbiegu.

Jestem tym skoczkiem.

W skupieniu zbieram w sobie słowa,
jakbym szykował się do bicia rekordu świata,
ale po co światu siedemdziesiąty siódmy rekord
i kolejny rekordzista.
Chodzi o skok ponad pożerającą wszystko
otchłanią, którą sam jestem.

Wstrzymuję oddech jak wtedy, gdy będąc dziećmi
spieraliśmy się kto dłużej wytrzyma pod wodą,
zawsze było tak samo – wygrywał nie ten
kto zanurzał głowę, ale ten kto goniąc wzrokiem
za małą wskazówką zegarka liczył
upływające sekundy.

Chcę być kładką, po której przejdzie Syn cieśli.
Muszę zdążyć przed zachodem słońca, zanim ciemność
mojego serca powiększy się o ciemność
nieba i ziemi.