piątek, 17 października 2014

Nowaczewski o Bukareszcie




Bukareszt to też miasto finezji.

Podszedł do mnie, siwy - bliżej szóstego krzyżyka niż piątego, z reklamówką w ręce, normalnie ubrany, słowem jegomość. Przedstawił się jako Joan. Spytał skąd przyjechałem, czy może w czymś pomóc, czy mam jakiś konkretny cel. Nie miałem konkretnego celu,

-Polska! Adam Mickiewicz! Wasz wielki poeta.

-Tak, tak - ucieszyłem się. Mickiewicz jest dla mnie jak barwy rodzinnego klubu. Klubu nie tak znanego jak wielkie potęgi, ale jednak - kiedyś dawno temu odnoszącego sukcesy - powiedzmy - w pucharze UEFA.

-Oglądałem kiedyś wasze seriale - zaczął po polsku wymieniać tytuły: Czterej pancerni i pies, czarne chmury.

Opisał jeszcze jeden serial, który zidentyfikowałem jako Dom.

-Dużo czytam. Czytałem na przykład Lalkę Bolesława Prusa. Wspaniała powieść - i zaczął wymieniać nazwiska bohaterów.

Potem przeszedł do rzeczy.

-Widzisz Artur, nie wiem jak tam u was jest. Ja nie jeżdżę po świecie. Całe życie jestem tutaj tak jak pan Rzecki w Warszawie. U nas paczka papierosów kosztuje piętnaście lei. Potrzebuję zapalić. Mnie, intelektualisty, nie stać na papierosy. Dasz na fajki?
 
Z CAŁYM TEKSTEM MOŻNA SIĘ ZAPOZNAĆ TUTAJ.