środa, 12 października 2016

Izabela Mikrut o tomie "Pocałuj światło" W. Kassa



Niezwykle trudno jest uchwycić istotę tomiku Wojciecha Kassa „Pocałuj światło”, obszernego wyboru wierszy z różnych lat. Dzieje się tak za sprawą niejednoznaczności tej liryki, ale i stałych poszukiwań formalnych, wewnętrznych niepokojów i olbrzymiej tematycznej rozpiętości. Wojciech Kass jako poeta nie zamierza porządkować świata, dokonuje za to analiz drobiazgów. Równie chętnie odwołuje się do prostych obserwacji przemijania (poruszające i rozpisane na wiele wierszy powolne odchodzenie matki), jak i do głęboko erudycyjnych przemyśleń. Bawi się frazami – raz piętrzy słowa i wprowadza intelektualne refleksje, raz imituje dziecięce lub ludowe przyśpiewki. Nawiązania do poszczególnych poetyckich mistrzów rozczytuje w posłowiu Adrian Gleń – zanim jednak czytelnicy dotrą do tego klucza interpretacyjnego, sami będą poszukiwać źródeł nawiązań. Wojciech Kass, chociaż w ogólnym wydźwięku jest poetą osobnym, unikającym klasyfikacji i uproszczeń, ma też swoje ulubione kręgi poszukiwań. 


Pocałuj światło”, prawem wyboru, prezentuje jak najbardziej różnorodne poetyckie dokonania tego autora. Wiersze z tego wyboru przedstawiają zmienne spojrzenia na świat, stanowią przegląd lirycznych możliwości czy osiągnięć. Układają się prawie w powieść przesyconą indywidualnością autora – każdy utwór to krok dalej, w głąb poetyckich zastanowień. Bo Kass wiersze wykorzystuje jako zapiski z filozoficznych rozważań, prób dotarcia do istoty człowieczeństwa. Nie pomija wówczas wątków cielesnych – te powracają przede wszystkim w motywach przemijania, starości, chorób czy śmierci. Jest otwarty na zmieniające się krajobrazy i przestrzenie, wypatruje tego, co nieoczywiste w pierwszym poznaniu. Stara się w ogóle znaleźć alternatywę dla najczęstszych kwestii poetyckich: ucieka choćby od miłości i erotyków, stroni od banałów. Musi mieć swoje sposoby na wyrażanie lęku czy nadziei, by decydować się na liryczny komentarz do sobie znanych sytuacji. A kiedy już coś trafi do wiersza, zyskuje uniwersalną oprawę, funkcjonuje dzięki artystycznemu ujęciu – już nie jako element zwyczajności, a popis twórczy. Takich popisów Kass daje tu wiele. Ten poeta chce „wyssać z tego krajobrazu cały metafizyczny szpik” – a z drugiej strony sili się na surową ocenę dzisiejszych czasów. W centrum nieodmiennie stoi słowo: „polegam więc na słowie, gdy inni stracili w nim oparcie” – głosi Kass. Dba o to, by słowo znaczyło, a nie tylko ozdabiało. W tomiku „Pocałuj światło” nie ma popisów brzmieniowych, gier lingwistycznych. Autor od czasu do czasu sięga po konwencję piosenki, z rzadka wykorzystuje rymy (taka decyzja staje się wówczas znacząca). Nie chce jednak, by słowo stało się jedynie ozdobnikiem: w pierwszej kolejności ma być nośnikiem treści. 

W tomiku „Pocałuj światło” refleksy świetlne powracają niemal bez przerwy. To znak rozpoznawczy Kassa, dominanta całego wyboru. Dla Wojciecha Kassa światło – w różnych ujęciach – ma najwięcej znaczeń. Światło to poezja, sposób nadawania sensów, jedyne dostępne piękno. Światło jest wolnością i ratunkiem. Światło powraca dosłownie w kolejnych wersach i jako niezbędny etap olśnień. Zachwyt światłem przekuwa się tu na nieoczywiste obrazy, umiejętność dostrzegania niezwykłych chwil. 

Pocałuj światło” to wybór wierszy wymagających skupienia. Uważna lektura pozwoli wydobyć z nich zakodowane przesłania i cenne spostrzeżenia, które swój początek mają w mikroskali, ale dość szybko zyskują ponadczasowy charakter. Wojciech Kass nie szuka w poezji łątwych wzruszeń, nie zamierza też podporządkowywać się gustom masowej publiczności. W „Pocałuj światło” widać indywidualizm i pewność siebie – skontrastowaną z nieustannym poszukiwaniem sposobu na opisanie rzeczywistości. Ten wybór stanowi też przegląd literackich decyzji i fascynacji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.