czwartek, 3 lipca 2014

Leszek Szaruga o "Ba!" Kassa


W najnowszym numerze "Zeszytów Literakich" ukazało się zwięzłe omówienie tomu Ba! Wojciecha Kassa. Jego autorem jest Leszek Szaruga.



Tytuł najnowszego tomu Wojciecha Kassa – Ba! (Sopot, Biblioteka „Toposu”, 2014) – uderza nie tyle zwięzłością (przypominamy sobie w końcu tomy zatytułowane zwięźlej: choćby A czy ***), ile wieloznacznością i zagadkowością. Rzecz się jednak wyjaśnia po lekturze tytułowego poematu, zwłaszcza przedostatniego fragmentu: „Teraz poderwij się i krąż jak trzmiel po tarasie / skub gęste brwi do woli, ach te przyzwyczajenia / powiedz to swoje: ba! Napisz wiersz w transie / jeden, drugi”. Wiersz w końcu powstaje jako ostatni fragment utworu: „Ba!”.
Kto jednak jest adresatem tego wezwania? Sygnałów w tekście jest dość, by powziąć przekonanie, iż chodzi o Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego zwracającego się do córki: „a to pióro, to chciałbym, żebyś po mojej śmierci wrzuciła do Wisły / może ci się przyśni”. To życzenie wpisuje się w poetykę autora Zaczarowanej dorożki. I nic dziwnego, że ten właśnie pisarz pojawia się w przestrzeni kreowanego przez Kassa świata: autor jest bowiem od lat poeta umiejscowionym, przywiązanym do miejsca, jakim jest leśniczówka Pranie w Puszczy Piskiej, którą Gałczyński wraz z żoną kilkakroć odwiedzał, planując osiedlenie się w okolicy – dziś jest tu muzeum, którego kierownikiem został przed laty Kass. Nie zaskakuje zatem, że narrator tego poematu wyznaje: „Kim jestem? / Ikoną poety / jak tyle innych ikon”. A znaczy to tyle, że i Gałczyński jest taką ikoną. Ich głosy mieszają się, nakładają na siebie, prześwitują jeden przez drugi. W efekcie w tej właśnie przestrzeni odnajdujemy: „Z kolumnad / gazet wygnany / wiersz”, w którym autobiografizm spleciony został z autotematyzmem.
 
Kolejne utwory tomu zebrane zostały w dwa cykle: Śnienia oraz Jawy (albo antyśnienia) – materia i antymateria tworzące komplementarne obszary doświadczeń. Tym, co wydaje się tu najbardziej interesujące, jest podkreślenie czy nawet zamanifestowanie suwerenności wiersza, jak w tym fragmencie pierwszego cyklu:

Skąd ten wierszyk? Wylazł jak kontur z mgły
nie służy posłom ani osłom, ani do czarnej mszy:

Czyj jesteś koteczku? Jaki twój herb? Strój?
– Na Boga jestem niczyj, wolny, po prostu swój.

Jest w tym manifeście to, co Szymborska określała „radością pisania”, ale również ten ton, który można odnaleźć w jednym z późnych utworów Leopolda Staffa: „Skąd mi to przyszło? / […] Ale jest faktem, / Że nagle wytrysło, zabłysło / Od razu w sercu i w głowie / I jest! Jest, drodzy panowie!” (Wiersz). I być może właśnie najbardziej to pociąga Kassa w poezji – jej niewiadome, tajemne źródło, jak w wierszu Głos: „Ten głos, nawet go nie słyszę / nie wypełnia, nie jawi się, nie kołysze / ledwie ćmi jak w śniegu ciepłe miejsce / jakby już przeżył swoje pierwsze ciało / i chciał drugiego, trzeciego albo i więcej”: ba!


[Leszek Szaruga, Świat poetycki (LIX), 126 Zeszyty Literackie, Rok XXXII, 2014 nr 2, Warszawa – Paryż 2014, s. 225-226]