Wszystko dopomina się współpracy
Jankowi Stolarczykowi
Naprawa
pływających łodzi,
Gdzie to
przeczytałem
Na jakim
płocie, w jakim mieście?
W
niedawnym śnie znów wypłynęło i falowało ciemnym lśnieniem
A może to
brzmiało inaczej, widniało inaczej:
Naprawa
upływającego czasu.
Powiesiłem
wiersz na drzewie
A teraz
nie pamiętam, dawno to było
I nie
jestem pewien, czy aby drzewo nie napisało tego wiersza
Dziś
pisało go jezioro napierające o świcie,
Poranna
mgła snuła
A mrówka
wlokła sosnową igłę jak myślnik.
Twoja
kąpiel była jak początek poematu
Umiałem z
niego podjąć niewiele
Ledwie
liżąc lśnienie i ciepłą wilgoć
Twojej
skóry.
A ojciec,
gdy wracaliśmy nocą
Śmiał się
i podśpiewywał
Aż
wskazał na lampy: - Świecą jak dupska umarlaków
Ale już
nie pamiętam czy to był mój ojciec
Może to
moja wilczyca, która warknęła
I zdanie
samo się wyświetliło
W bujnym
krzaku ałyczy
Zakwitła
mi łza jak zawilec.
Aj moi
umarlacy
Czy to
była naprawa upływającego czasu,
Czy to
był wiersz, który wypuściło drzewo
Jak
gałązkę z zielonym pąkiem.
Wszystko,
moja droga, dopomina się współpracy
Ten liść,
który właśnie teraz
Opada w
ogrodzie Janka i Grażyny
I ów
zapach z Plant,
Który
zawieruszył się na piaszczystym brzegu jeziora,
Dałaś mi
go jak ważkę
Z
błękitnym odwłokiem
A ja
pomyślałem, zresztą nieważne co pomyślałem;
Z jamy
ziemi wygląda rudy pyszczek lisa,
Mysz
światła przemyka po twoim ramieniu,
W butelce
porzuconej w trawie wiruje oddech spragnionego
I porzuconego.
Wszystko
domaga się współpracy
Nawet
zapomnienie.